Forum SpellForce
Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagrożenie świtu - rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 9:42, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Obawy okazały się niesłuszne. Żaden potwór nie czaił się na nich wśród skał Przełęczy. Błyskawicznie, jeszcze przed zachodem słońca dotarli do dolinki oddzielonej od reszty przełęczy niewielkim, płytkim stawem. W pobliżu z malutkiego źródełka tryskała aria. Rzeczona jaskinia znajdowała się już w zasięgu ich wzroku. Dwa, trzy kroki i są na miejscu…
Nie było śladu zdradzającego obecność mrocznych elfów. Prawdę mówiąc, nie było śladu żadnych istot.
Słońce zaszło. Świerszcze cykały w wysokich trawach. Paszcza jaskini ziała czernią. Wyglądała jak gigantyczna bestia, rozdziawiająca usta, by pożreć niefortunnych wędrowców. Jej wnętrze ziało ciszą, nienaturalną, złowrogą ciszą.
Jeśli coś było w środku, jednej rzeczy dwójka wojowników była pewna – nie chcą tego spotkać.

***

Valino uniósł w zamyśleniu brew.
- Prawdę mówi? – Zapytał Sępa. Svavir namyślał się przez chwilę, po czym skinął niechętnie głową.
- Prawdę. Widziałem na własne oczy. Nie sądziłem, że ma tego więcej. Jeśli to spadnie na ziemię, usmażymy się…
- Trudno – odpowiedział chrapliwy głos z góry. Rheniv błyskawicznie zmienił cel, teraz grot strzały wymierzony był w głowę Fenrisa. – Najwyżej usmażymy się wszyscy. Wy też.
Źrenice Sępa rozszerzyły się. Oczywiście, mógł to zobaczyć tylko ktoś, kto od jakiegoś czasu patrzył mu w oczy.
- Diabelskie nasienie – warknął człowiek z rapierem i lewakiem. – Skoro chcesz poświęcić swoje życie dla sprawy manipulującego takimi jak ty Zakonu, śmiało. Chętnie popatrzę na „ogień, którego pozazdroszczą demony”…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Sob 9:59, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sługa Run
Odbębniacz postów


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:07, 11 Wrz 2010    Temat postu:

-Niech mnie demony porwą, jeśli będę się bał wejść do jakieś jaskini- warkną Alexander i ścisną mocniej miecz.-Idziemy.
I szybko wszedł do jaskini. Po chwili ogarnęły go prawie całkowite ciemności. Miecz trzymał tak żeby w razie czego odeprzeć ewentualny atak. Ciekawe czy wyjdę z tego cało- pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaro
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:35, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Stał tuż przed wejściem do jaskini, we wnętrzu majaczyły mu w ciemnościach stalaktyty i stalagmity które przypominały kły bestii, która tylko czekała aż ktoś wejdzie prosto do jej pyska. Na szczęście nie było tu śladów mrocznych elfów, lecz wiedział że wiele bestii lubi zamieszkiwać takie pieczary, wilkowce, kitharowie a nawet nieumarli. Nie chciał wchodzić w te potencjalne niebezpieczne miejsce bezbronny, jego ręka spoczywała na rękojeści miecza. Oczy Ildora szybko dostosowały się do ciemności. Szedł przodem w głąb jaskini, rozglądając się wokół szukając niebezpieczeństwa.
-Niech światło Aonira oświetla mą ścieżkę. - Szeptał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 13:10, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Niestety, światło Aonira tym razem chyba miało inne rzeczy do wykonania. W jaskiniach było czarno jak w sercu mrocznego elfa. Pierwszą ofiarą pochodu okazał się Alexander. Na drugim miejscu uplasowała się skalna ściana, w którą przed chwilą wspomniany po prostu wszedł. Rozległo się głuche, odrobinę za głośne łup i już po chwili Winder mógł pochwalić się bonusowym guzem na głowie.
Gdy przyzwyczaili się do ciemności, było już z górki. Dosłownie. Schodzili stromo w dół po nieco śliskiej, jakby polerowanej skale. Nie było żadnych odnóg, tylko jedna ścieżka. Strop nieco obniżył się, momentami wojownicy musieli się schylać, by móc przejść dalej.
Droga zdawała się nie mieć końca. Nie wiedzieli, że w rzeczywistości przebyli tylko kilkanaście stóp. Mogli mieć wrażenie, że znajdują się w gigantycznej, krasno ludzkiej kopalni, i że zaraz wyjdą na światło dzienne gdzieś w Godmarchii… Tak, całkowicie stracili poczucie przestrzeni.
Ale dotarli. Weszli do niewielkiej sali, gdzie mogło pomieścić się ledwie kilka osób.
Była praktycznie pusta, jeśli nie liczyć kamiennego, prostokątnego podestu. Na rogach tegoż podestu ustawione były świece. Co gorsza, zapalone świece. Delikatne, miękkie światło, jakie dawały, niemal raził przyzwyczajonych do ciemności wysłanników Świtu. Jednak nie to było najgorsze.
Na podeście leżał nagi mężczyzna, prawdopodobnie człowiek. Z jego ciała w… przeróżnych miejscach wystawały sztylety – choć w większości przypadków widoczne były tylko rękojeści, tak zagłębione były ich ostrza. Dwa wbite były w oczy. Jeden przebijał szyję. Trzy wystawały z ramienia, niemal oddzielając rękę od tułowia. Kolejne dwa sztylety błyskały z przyrodzenia. Jeden przebijał serce, a wokół niego w klatkę piersiową nieszczęśnika wbito jeszcze trzy ostrza.
A skoro już o klatce piersiowej mowa – był na niej namalowany piktogram pająka. Nie, nie krwią. Ta substancja błyszczała w delikatnym świetle pełgających świec, przypominała lepką wodę, była zabarwiona na niebiesko…
Tak, z pewnością była to aria.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
1Magol
Skrytopisarz


Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hobbiton

PostWysłany: Sob 14:47, 11 Wrz 2010    Temat postu:

[Post może być w niektórych miejscach niezrozumiały i za to przepraszam]


Już miałem odpowiadać na wszystkie pytania gdy znienacka otoczyli nas bandyci z obozu. - Cholera! - Powiedziałem. Na pagórku pojawił się wysoki jegomość. Był to przybódca tych opryszków. Dowódca bandytów nazywany przez wszystkich Rheniv'em wycelował w Elfa.
Gdy bandyta zaczął gadać z Sępem pogubiłem się i zacząłem rozmyślać nad sensem tego zdarzenia i nie zważałem na to co się dzieje wokół.

Z deszczu pod rynnę - pomyślałem zdenerwowany - Na Nora! Czemu to zawsze ja mam takiego pecha? A mogłem spokojnie ominąć ten obóz i teraz miałbym spokój... Niech to szlag!
Nie dość że otoczyli nas bandyci to jeszcze moi "sprzymierzeńcy", jak to ujął ten ważniak, są do mnie nie lepiej nastawieni od opryszków - rozejrzałem się dookoła i popatrzyłem na twarze "sojuszników". - Oni mi nie ufają, ja nie ufam im ale oni przynajmniej nie sięgają po miecz na mój widok.

Po tych przemyśleniach zauważyłem że jakiś łotrzyk trzyma jakąś fiolkę nad ziemią a Rheniv celuje do niego z łuku. - Nie można chwilę pomyśleć żeby nic się nie stało. - Ten duży się na to nie nabierze. - Tracimy czas.
Zacisnąłem dłoń na rękojeści miecza,w drugiej dłoni kumulowałem energie wyczekując odpowiedniego momentu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 1Magol dnia Nie 11:50, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sługa Run
Odbębniacz postów


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:16, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Wciąż trzymając się za obolałą głowę, Alexander szedł ciemną jaskinią. Ciekawe ile już przeszliśmy myślał. Nagle weszli go niewielkiej sali. Pośrodku stał podest, a na jego rogach płonęły świece. Alexander zaklną i rozejrzał się szybko na około. Nikogo jednak nie było. Ponownie spojrzał na podest. Leżał na nim mężczyzna, a ktoś musiał najwyraźniej zadać dużo trudu by powbijać w niego noże. Alexander zaciekawiony podszedł bliżej. Na klatce mężczyzny namalowano niebieską substancją piktogram pająka, a substancją niewątpliwie była aria. Odwrócił się do swojego towarzysza.
-Co o tym myślisz?- spytał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fenris
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się wziąłeś?

PostWysłany: Sob 15:46, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Straw hatsi RLZ!

Moją twarz przeciął niewinny uśmieszek. Czysta gra słów i ciała, jeden z lepszych blefów jakie mi wyszły w moim marnym życiu. Ano właśnie marnym. Odchyliłem następny palec usilnie wpatrując w grupę bandytów przede mną. Czułem chłodny wzrok Rheniva i wiedziałem, że to teraz na mnie skoncentrowana była jego strzała. Czy słysząc świst zdążę się uchylić? To było dość trudne pytanie a odpowiedz kryła się za pewne gdzieś głębiej najpewniej w... przyszłości. A co by było jakby jednak tej strzały nie wypuscił? Niestety nie widziałem innej możliwości jak:

- Głupcy! Czymże jest jedno życie runicznego wojownika, który powróci na wasze pogorzelisko w pełnej chwale i sławie byle tylko splunąć na wasze prochy. Przyjmę to cierpienie w imię wyższej sprawy. W zasadzie chciałem tego uniknąć, ale widzę, że...

Nie było sensu kończyć tego zdania szybko wykonałem dość mały ruch, który zniósłby moje ciało z trasy ewentualnego pocisku i następny ruch - wysoki rzut fiolki w strone Rheniva. Moim zamiarem było sprowokowanie go do złapania fiolki a wtedy mógłby zostać wykończony przez moich towarzyszy. Dość dużo wiedziałem o łucznikach na polu bitwy. Chcesz zabić maga? Najmij łucznika! Dlatego to on pierwszy powinien zejść z tego świata.
Modliłem się w duchu aby plan się powiódł. Jeśli kiedykolwiek chciałem liczyć na boską pomoc to był to właśnie ten dzień. Chciałem też powiedzieć coś reszcie drużyny, ale nie mogłem z tego siebie wydusić.

Żyjcie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaro
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:03, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Droga przez ciemną jaskinie dłużyła się, jedyne co było słychać to plusk kropel. Nie wiedział ile szedł i ile przeszedł, w końcu dostrzegł światło, parę świec paliło się we niewielkim pomieszczeniu, przez chwilę światło tak go raziło że nie wiele mógł dostrzec, lecz po chwili przyzwyczaił się i jego oczom ukazał się zmasakrowany człowiek. Wpatrywał się w ciało, wyglądało jakby posłużyło do jakiegoś rytuału. Niewątpliwie bolesnego.
- Co o tym myślisz? - Usłyszał od towarzysza.
Popatrzał chwile na ciało.
-Wygląda to na jakiś rytuał, może ktoś złożył nieszczęśnika w ofierze. Wygląda że było to zrobione niedawno. - Odpowiedział po czym pochylił się nad ofiarą.
-Znak pająka, aria. Prawdopodobnie byli to Norkainowie ale nie jestem tego pewny, tak czy inaczej nie możemy mu już pomóc, rozejrzyjmy się za tym za czym nas tu przysłano - Dodał po chwili.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jaro dnia Sob 16:03, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Wójt


Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd

PostWysłany: Sob 16:38, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Aileen zdołała tylko wymamrotać do Fenrisa jakieś podziękowanie gdy Sęp podał jej nóż. Tylko, że tym razem nie zdążyła już podziękować. W obozie zawrzało, cała drużyna zastygła zaniepokojona.
"– Przypuszczam, że zaraz wyjdą nam na spotkanie. Nie chowajmy się. Nie ma sensu. Rheniv wytropiłby nas przez sen." usłyszała głos Sępa.
Rheniv?
Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Zza pobliskiego pagórka wyłoniła się postać. W otaczającym ich mroku wydawała się czarnym ptaszyskiem które przysiadło, by napawać swe oczy ich klęską. Gardłowo wypowiedziane słowa sprawiły, że Aileen poczuła się, jakby już nie miała żołądka.
Rheniv był łucznikiem. Wystarczyło jedno spojrzenie, by ocenić, że elfka spotkała właśnie osobę, która mogłaby dorównać łuczniczkom wiatru z Zimowej Straży.
Jej uwagę przyciągnął błyszczący przedmiot zawieszony na szyi zwiadowcy. Wiatr poruszał nim, tak że doskonale mogła dojrzeć wyryte na nim ornamenty.
O, tak. Ten człowiek z całą pewnością mógłby dorównać łuczniczkom wiatru...
W następnej chwili zauważyła ruch przy wyjściu z obozu. Jej oczom ukazał się nie kto inny jak Valino. Miał na sobie zbroję prawie tak wspaniałą, jak ta, którą nosił Sartarius.
To nie ma sensu... Jak...?
W tym momencie dostrzegła drugiego rzezimieszka. Poznała go, to był ten człowiek, w którego rzucila kamieniem, i który przywlókł tu Sharona.
Zaprawdę był to początek końca. Aileen błogosławiła szeroki kaptur zasłaniający jej twarz, w chwili gdy "pogawędka" między Svavirem a jego "kamratami" dobiegła końca.
Usłyszała tak bardzo znajomy dźwięk napinanej cięciwy. Przyłączyć się? Jesteśmy z Zakonu, jestem pewna, że nie zrobiliby czegoś takiego - pomyślała, patrząc się na Tallosa i Fenrisa. Ale on... - tu spojrzała na mrocznego elfa. Najwyraźniej obelgi bardzo uraziły jego dume, wyglądał, jakby za wszelką cenę powstrzymywał się od oderznięcia pierwszej lepszej osobie głowy. A szkoda.
W tym momencie jaj uwage powtórnie przykuł Fenris. Zerwał swą maskę i sięgnął do kieszeni.
-Dziękuje Ci Gursamie za ten dar, teraz wiem, że moge zrobić coś pożytecznego.
Mówiąc to wyciągnał fiolkę z jakąś podejrzaną cieczą wewnątrz. W chwili gdy wspomniał Gursama Aileen odruchowo wyraziła w myślach życzenie, żeby nie był to ten Gursam. Niestety, najwyraźniej był to właśnie ten Gursam.
-...demony będą zazdrościć takiego wybuchu.
-Fenris! Co ty do dia...?! - nie zdążyła dokonczyć, gdyż przerwał jej Valino. utkwiła wzrok w oczach Fenrisa, w których czaiła się iskra szaleństwa.
- "Głupcy! Czymże jest jedno życie runicznego wojownika, który powróci na wasze pogorzelisko w pełnej chwale i sławie byle tylko splunąć na wasze prochy. Przyjmę to cierpienie w imię wyższej sprawy. W zasadzie chciałem tego uniknąć, ale widzę, że... "
Chwilę przed wypowiedzeniem tych słów zdecydowała się, co zrobi. Najwyraźniej Fenris nie posiadał swej runy przy sobie. Co innego ona. I co innego Tallos, który zacisnął pięści na dźwięk słów łotrzyka, utwierdzając ją w tym, że dobrze wnioskuje. Nie mogła pozwolić by dwie runy służących Zakonowi wojowników dostały się w niewole przez lekkomyślne wyczyny szaleńca. Zanim Fenris zdążył dokończyć zdanie odwróciła się szybko i sprawnym ruchem wyrzuciła w kierunku Rheniva sztylet a zaraz po tym nóż. Miały lecieć obok siebie, by trudniej było mu ich uniknąć.
Problem w tym, ze Fenris wcale nie zamierzał dokończyć zdania.
W chwili gdy zamierzała się do rzutu, przed jej oczami błysnął mały przedmiot. Fiolka.
Było za późno. Oba sztylety pofrunęły tuż za probówką. W stronę Rheniva.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aileen dnia Sob 16:45, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tallos
Administrator


Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: What?

PostWysłany: Sob 19:26, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Minęła chwila, długa chwila za nim Sartarius zdołał wstać. Plecy pewnie będą długo go jeszcze po tym zdarzeniu bolały, ale takie są skutki noszenie trzydziestokilogramowej zbroi. Sęp nadal obrażał mrocznego elfa, nazywając go pociotem. Okazując się dobrymi kompanami szampierz oraz Fenris wręczyli Aileen nóż i sztylet. Zdołałem ujrzeć, że chciała podziękować za te dary, ale nie zdążyła. Wszyscy usłyszeli głos dobiegający z góry, a raczej z pagórka. Był to Rheniv, który w każdej chwili mógł kogoś zaatakować swym kompozytowym łukiem. Kilka minut później ukazał się człowiek mniejszy od Svavira aczkolwiek zbudowany tak jak on. Ale to jeszcze nie był koniec zjazdu rodziny, następny był wojownik, którego wzrok przeszył mnie na wylot. Jednak bardziej skupiał się na Sharonie zwanym Walecznym i do tego wydawać się mogło, że drwił z niego, być może to on go zaprowadził do obozu. Po kilku minutach wyskoczyła reszta bandytów, którzy utworzyli okrąg. Sęp przedstawił nam swoich kolegów, wygląda na to, że nie myliłem się co do moich przemyśleń, on na pewno trzymał lub trzyma z nimi. W każdym razie nie zamierzał wziąć udziału w przyszłej walce, być może wolał przyłączyć się do silniejszych? Tego nie wiedziałem i już więcej nie zamierzałem o tym myśleć, kiedy spostrzegłem, że łuk Rheniva został wycelowany we mnie. Już miałem się bronić kiedy zobaczyłem jak Fenris ściąga swoją maskę. Najwyraźniej zaczął w końcu traktować to na poważnie, co potem okazał szantażując bandytów fiolką. Nie wiedziałem co tam jest, ale bałem się tego równie jak nasi przeciwnicy, kto wie to może przecież zabić nas wszystkich. Rheniv zmienił swój cel, tym razem był to Fenris. Nie czekał już dłużej, tajemnicza fiolka pofrunęła w stronę łucznika. Aileen także nie chciało się czekać dłużej, usłyszałem tylko świst noża oraz sztyletu, który leciał wprost na Rheniva.
- Dobra, teraz ja! Użyję wybuchu lodu, a potem jakiś wojownik ze świtu dobije mojego przeciwnika - szybko pomyślałem. Zacząłem wymachiwać rękoma oraz wymawiać jakieś słowa, których znaczenia tylko ja znałem, a celowałem w głowę Valino.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tallos dnia Nie 12:01, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Nie 11:57, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Wszystkie oczy, bez udziału zdrowego rozsądku, patrzyły na lecące powoli sztylety oraz balistyczną butelkę. Czas niemalże stanął, pozwalając chłonąć wszelkie szczegóły tego zdarzenia. Dopiero, gdy ostrza sztyletu i noża znalazły się niebezpiecznie blisko ciała Rheniva, czas z powrotem zaczął płynąć normalnym tempem.
Czarne ptaszysko błyskawicznie uchyliło się przed dwoma niewprawnie rzuconymi nożami. Jednak Rheniv nie miał szans w starciu z nadlatującym antidotum. Butelczyna rozbiła się o głowę łucznika. Chwilę później strzała upadła dwa kroki od klęczącego, dziwnie zezującego Rheniva. Tak zakończył się udział zwiadowcy w tym pojedynku.
A przecież pojedynek dopiero się rozpoczął.
Równo z cichym plaśnięciem, jakie wydało półnagie ciało zwiadowcy uderzające o ziemię, rozległ się ryk, nieprzyjemnie kojarzący się z rykiem wściekłego niedźwiedzia.
Czas przyspieszył jeszcze bardziej.

Fenris, nim zdążył zareagować, został staranowany przez rozpędzonego… właśnie, nawet nie zdążył spojrzeć, kto to był. Kiedy już leżał na ziemi, widział tylko błyskające, wielkie ostrze topora, wymierzonego w jego szyję.
- Zabiję! Rozerwę! - Znów ten okropny niedźwiedzi ryk rozdarł uszy leżącemu skrytobójcy.

Tallos zdał sobie sprawę, że wycelowanie w głowę ruszającego się Valino jest znacznie trudniejsze, niż wycelowanie w nieruchomą głowę Valino. Herszt banitów rzucił się – z zadziwiającą prędkością, biorąc pod uwagę opancerzenie – w stronę Sartariusa. Rycerz palatyn był na atak przygotowany, nawet zamierzał zaatakować oponenta, gdy ten jeszcze nadbiegał. Jednak przeciwnik miał jeden atut, którego nie sposób przecenić – tarczę. Każdy cios wymierzony w Valino bastardem błyskawicznie kończył się uderzeniem w tarczę. A barbarzyńca wyglądał, jakby w ogóle nie męczył się śmiercionośnym tańcem…

- Nawet nie próbuj. – Marcus zauważył wystające nagle przed nim ostrze rapiera. Lewak Aidre skierowany był na dłoń, którą mroczny elf gromadził w celu czynienia czarnych sztuk magicznych. – Nie tak załatwia się pojedynki na naszym terenie

***

Badanie jaskini okazało się szybsze, niż sądzili. Nie znaleźli nic ciekawego.
Gdzieś na dworze zawył wilk.
Gdzieś na korytarzu nietoperz wzbił się do lotu.
Gdzieś spod podestu rozległy się szepty. Gniewne szepty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
1Magol
Skrytopisarz


Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hobbiton

PostWysłany: Nie 12:25, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Cieszyłem się gdy Rheniv odpadł z dalszej rozgrywki. Gdy już miałem rzucać zaklęcie obok mej ręki poczułem ostrze.

"...Nie tak załatwia się pojedynki na naszym terenie." - Powiedział głos znajdujący się za mną. W jednym momencie energia uleciała z mej dłoni. A ja sam znalazłem się w ogniu walki której wolałem uniknąć z powodu przewagi liczebnej.
Jednym ruchem ręki wyciągnąłem miecz i skierowałem go w stronę przeciwnika.
W tej samej chwili Postrachowe ostrze odsunęło rapier przeciwnika od mojej ręki.

Nie opuszczaj gardy! Może i jestem młody ale czy to nie wstyd oberwać od takiego młokosa? - Powiedziałem do wroga i przyjąłem pozycję do ataku.

Miałem cichą nadzieję że będzie to wymagający przeciwnik i zaatakowałem Aidire.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 1Magol dnia Nie 12:47, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sługa Run
Odbębniacz postów


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:25, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Po dokładnym obejrzeniu jaskini i nie znalezieniu niczego ciekawego. Alexander wrócił do podestu. Usłyszał najpierw wycie wilka na dworze, potem nietoperza, a na końcu szepty dobiegające spod podestu. Znowu zaklną i spojrzał na towarzysza.
-Słyszysz?- spytał.
Potem znowu odwrócił się do podestu i ostrożnie uderzył go mieczem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Wójt


Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd

PostWysłany: Nie 19:34, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Zwiadowca zgrabnie uniknął sztyletów rzuconych przez elfkę, ale nie zdołał uchylić się przed probówką rzuconą przez Fenrisa. Aileen wydała zduszony okrzyk, kiedy ta roztrzaskała się na głowie bandyty. Lecz o dziwo... nic się nie stało. Rheniv, zezując lekko osunął się na ziemię. Elfka, wcielając w życie dalszą część planu, pobiegła w jego kierunku. Jednakże nieludzki wrzask kazał jej się zatrzymać. Coś... ktoś... rzucił się na Fenrisa. Błysnęło ostrze topora.
Rheniv... Ale... przecież nie mógł zginąć od ciosu buteleczką!
Nie było czasu by się zastanawiać. Kątem oka uchwyciła szarżującego Valino i mrocznego elfa, próbującego rzucić jakieś zaklęcie.
Energia kumulująca się w jego dłoni była dziwnie znajoma...
Aileen dobiegła do leżącego zwiadowcy. Niewprawnie rzucone sztylety leżały nieopodal. Spojrzała na leżącego bandytę. Po jego twarzy spłynęła strużka krwi, dookoła walały się szczątki potrzaskanej buteleczki uwalane jakąś dziwną cieczą.
Takiego osiłka nie da się zabić zwykłą fiolką... Oszołomić - prędzej.
Zabrała mu łuk i strzały. Jej uwagę przyciągnął amulet zawieszony na szyi. To hańba, by nosił go ktoś taki... Postanowiła wziąć również i amulet. Podbiegła do skraju pagórka i rozejrzała się po okolicy. Założyła strzałę na cięciwę i szybko poszukała wzrokiem celu. Łuk nie był dopasowany do drobnych rąk elfki - z trudem naciągnęła cięciwę i na próbę wypuściła ją w losowo wybranego bandytę z hordy. Nie trafiła, bo ten akurat zniknął za drzewem. Ale w drzewo trafiła.
Nie mam czasu ani siły, by móc strzelać tym łukiem równie celnie jak moim. Lecz nie mogę tez pozwolić by strzała chybiła celu. Powstrzymując protestujące sumienie założyła delikatny łańcuszek z amuletem na szyję. Po chwili zrozumiała, dlaczego łuczniczki wiatru w pełni zasługiwały na swą opinię najlepszych łuczniczek Eo.
Z umysłu elfki odpłynęły wszelkie myśli, troski, emocje. Liczyła się tylko ta chwila. Zacisnęła mocniej rękę, założyła strzałę na cięciwę. Wycelowała w bandytę walczącego z mrocznym elfem. Jej bystre oczy dokładnie wypatrzyły słabsze miejsce w zbroi. Wypuściła strzałę. Po raz pierwszy w życiu tak dobrze widziała, słyszała czuła wręcz jak ta mknie ku swemu celowi.

[ W tej sytuacji, Aileen starała się użyć zdolności bojowej "strzały mierzone"]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aileen dnia Pon 8:35, 13 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaro
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:30, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Prz chwilę wraz z Alexandrem przeszukiwał jaskinie, niestety nie znalazł nic ciekawego, z dworu dobiegły go jakieś odgłosy, lecz po chwili doszły do niego szepty, rozejrzał się wokół ale nic nie zauważył. Po chwili zrozumiał że odgłosy wydobywają się z podestu, nim zdążył coś powiedzieć jego kompan trącił mieczem podest. Nie wiedząc czemu nie wydawało mu się to dobrym pomysłem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16  Następny
Strona 14 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin