Forum SpellForce
Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czarna stal - prolog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 14:22, 12 Gru 2009    Temat postu:

Wozy wyładowane srebrem ledwie przeciskały w ciasnych tunelach kopalni. Na zakręcie trzeba było je przepychać, a raz drużyna była zmuszona osobiście unieść jeden bok wozu, by przejście było w ogóle możliwe.

***
[Doyle, rzut na Wytrzymałość: 15/40.]

Na otwartym terenie korowód sunął już nieco szybciej. Nadal jednak mogli być łatwym celem ataku. Nawet dziecko dowodzące oddziałem zmiotło by ich z powierzchni ziemi. Szczęśliwie, nic się nie wydarzyło. Zapadł zmrok, ale ożywieńcy nie wydawali się ani trochę zmęczeni. W przeciwieństwie do ich panów. Cała czwórka nie marzyła o niczym innym niż łóżko z mięciutką pościelą… Pomijając Ugruka, któremu wystarczyłaby ziemia. Rhinan wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na sen. Umarli mogą wydostać się spod jego kontroli, gdy on będzie smacznie śnił o przeróżnych kruszcach. I łasce Hokana. Tak, Pan Umarłych na pewno hojnie ich nagrodzi za cały ładunek srebra. Ciekawe, co chce z nim zrobić?
Mroczne elfy zamiennie wskakiwały do wozów, by uciąć krótką drzemkę. Ugruk i Rhinan czuwali całą noc. Pierwsze promienie słońca wydawały się zbawieniem. W południe wkraczali w znajomy wąwóz. Nie było śladu po orkach. Coś było nie tak – szli zbyt wolno i rozciągali się na zbyt dużym obszarze. Ale byli już praktycznie w miejscu, które od niedawna nazywali domem. U drewnianych bram Szeptu (czy tu była brama?) przesyłkę odebrała chmara trolli pod dowództwem Ismaila. Przydupas przekazał nakaz Hokana, by się z nim spotkać. A więc nie dane im będzie zaznać spoczynku…

***

[Doyle – rzut na Wytrzymałość: 65/39]
Wchodząc do komnaty Hokana, Rhinan stracił kontrolę nad ożywieńcami. Od razu poczuł dziwną ulgę, jakby gigantyczny odłam adamantytu spadł mu z serca. Wielkie drzwi uchyliły się. Obok rytualnego stołu stał… humanoid? Niewiele można było dojrzeć przez zasłaniającą „coś” purpurową kotarę. Hokan pisał coś w swej księdze. Gdy tylko drzwi zaskrzypiały, odwrócił się w stronę przybyłych. Wskazał im okrągły stół na lewo od wejścia, otoczony czterema krzesłami (jedno z nich było wykute w kamieniu, na potrzeby trolla). Na stole stały różnorakie, przedziwne potrawy – wyraźnie było czuć orientalne, empyriańskie przyprawy. Ashir wiedział, jak zadbać o swych poddanych. Nawet, jeśli połowa z nich od dawna była martwa.
- Jedzcie - dwa razy nie musiał powtarzać. Paserzy zajęli miejsca wokół stołu i zabrali się do posiłku.
Hokan wyjrzał przez okno, zasłonił je purpurową zasłoną – taką, jaką przysłonięty był nieruchomy humanoid. Następnie zatrzasnął za sobą drzwi. Wymruczał jakąś elficką sentencję – inkantację magii umysłu. Teoretycznie nie stało się nic.
Ashir rzucił na zastawiony talerzami stół sakwę pełną srebrnych monet.
- Podzielcie się równo – nakazał. – Ale najpierw… mam coś ciekawszego…
Podszedł do zakrytego humanoida i szybkim ruchem dłoni zzuł z niego kotarę. Oczom czwórki sług ukazał się widok czarny niczym wypolerowany obsydian. Bo stwór – nieco podobny do golema – był stworzony z przedziwnej, czarnej stali. A konkretniej – ostrzy wykutych z takiego kruszcu. Połyskiwał delikatnie, niczym księżycowe srebro, mimo, że nie padało nań światło. Stwór był humanoidem o nieco wydłużonych kończynach. Zamiast dłoni miał ostrza, zdolne przeciąć płytową zbroję. Drish z obawą spojrzał na swój napierśnik. Głowa Ostrza była nieco wydłużona. Broda - ostro zakończona, mogła przeciąć opancerzoną dłoń przy pechowym ataku. Istna maszyna do zabijania… Na wysokości piersi błyszczał kamień, nieco podobny do agatu.
- Szykuje się wojna – powiedział Ashir po chwili podziwu ze strony najemników. – Przyjdźcie tu jutro w południe, wyjaśnię wam szczegóły… Dozbrójcie się i zapewnijcie prowiant, ale przede wszystkim – wypocznijcie.

[Za ukończenie prologu otrzymujecie 750PD. Ponadto, Doyle za jakość postów otrzymuje 20PD.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Sob 19:54, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:31, 12 Gru 2009    Temat postu:

Widząc ostrze aż mi kiełbaska spadła na podłogę. Tak mnie zamurował widok tego potwora. Nawet najlepsi z mojej rasy mogliby zginąć od takiego wojaka. Niczym jedna wielka chodzącą tortura. Jedynym wyjściem w sytuacji walki z takim potworem byłaby walka na odległość i wykorzystanie długości broni. Ale jeśli to jest stworzone z takiego kruszcu... aż mi się myśleć nie chciało o tym.
Dokończyłem posiłek i wziąłem należną mi kasę. Wstałem i wziąłem maczugę.
- Dziękuje ci panie - pochyliłem się lekko. Potem bez słowa poszedłem kupić sobie jakąś broń... i zbroje jak starczy pieniędzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hyouton
Webmaster


Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 14:57, 12 Gru 2009    Temat postu:

Spojrzałem na stworzoną istotę przez Hokana, Wyglądała potężnie
- Jej ostrza. Wygląda jakby był wykonany z adamantytu, więc po co Hokanowi księżycowe srebro? Być może jednak wytapia je i pod tego typu procesem zmienia barwę na ciemniejszą. Nasz pan stworzy nową armie istot, które zgładzą ten świat? Cokolwiek by to nie było ruszę zawsze po stronie mojego pana. - pomyślałem sobie i po dłuższej chwili zdjąłem maskę, aby móc zjeść Zauważyłem wiele spojrzeń skierowanych w moją stronę, wzbudzonych pewnie blizną, przeciągającą się na mojej bladej twarzy. Rana ciągnęła się od górnej prawej brwi, przez nos, aż po koniec ust. Tak bardzo moja twarz nie była jednak zniszczona. Blizna nie była głęboka i przypominała jakby ktoś lekko trafił mnie sztyletem. Po ukończeniu posiłku wziąłem swoją część złota i wróciłem do swojej kwatery. w środku było ciemno, więc zaraz zapaliłem parę świec. Na biurku widniała księga o tytule dziedzictwo Tal Ach. Książka ta była jedna z 3 części zwanych "żywioły archontów".
Naszej rodzinie przypadła jedna z tych części, na temat magii lodu. Niezwłocznie usiadłem przy biurku mówiąc do siebie:
- cały czas o tobie myślałem. Wreszcie się za ciebie wezmę.
Książka była mała. Mogła by się zmieścić w dłoni a na okładce oprócz tytułu był trójkąt podzielony na trzy równe części, wpisany w koło. Jedno z trzech części trójkąta było wypełnione w porównaniu do innych niebieskim tłem z dziwnym, krótkim tekstem mrocznych elfów. Przeglądając szybko księgę zauważyłem na końcu jakiś zwój. Wyglądał na zwój jakiegoś czaru.
- To na pewno jakiś czar. Jeżeli posiąde odpowiednią wiedzę, na pewno będę mógł go użyć. Wygląda dziwnie. Co to jest? Przypomina, deszcz.... Takiego zwoju jeszcze nie widziałem - komentowałem głośno zwój sam do siebie. Nie minęło dużo czasu jak wyruszyłem na niedalekie targowisko skergów. Było tam parę kupców, którzy sprzedają zwoje z czarami, różnorakiego typu magii. Przechodząc z jednego stoiska na drugie nie widziałem podobnego, który jest na końcu księgi. Większość sprzedawców miało zwoje lodowych pocisków. Mógłbym z łatwością zabić te istoty, ale miałem trochę złota, więc mogłem sobie pozwolić na normalne zakupy. Oprócz tego zwoju kupiłem inne zwoje białej magii. Z kilkoma zwojami wróciłem do swojej kwatery, a że byłem bardzo zmęczony i wyczerpany, położyłem się spać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 19:51, 12 Gru 2009    Temat postu:

Nie śpiesząc się, Drish powoli dokończył syty posiłek. Smakował mu, tym bardziej, że od kilku dni nie miał okazji zjeść niczego dobrego. Rozglądając się od czasu do czasu, widział wychodzącego trolla, jak i mrocznego elfa. Przeżuwając ostatni kęs, wstał bezszelestnie z wygodnego siedziska i przyjrzał się po raz ostatni "wynalazkowi" Hokana. Po chwili jednak, wyszedł ze swoją, wyliczoną przy posiłku częścią zapłaty i bez pożegnania udał się w stronę kowala, gdyż profesjonalnego płatnerza najpewniej by tu nie uświadczył. Zamierzał zapytać się, w jakim czasie będzie w stanie naprawić i jeśli to możliwe, wzmocnić jego uszkodzoną zbroję, do której miał pewnego rodzaju sentyment. Gdy już był na miejscu, bez zbędnej wymiany uprzejmości spytał:
- W jakim czasie będziesz w stanie naprawić moją zbroję? Uda Ci się, wzmocnić ją jakimś materiałem?
Kowal przyjrzał się krytycznie napierśnikowi.
- Obawiam się, że nie da się nic zrobić. - Pokręcił przecząco głową - Ale mogę zaproponować coś z mojego asortymentu!
- W takim razie, albo pokażesz na co Cię stać naprawdę, albo powiesz mi, gdzie znajdę dobrego płatnerza. Z tą zbroją się nie rozstaję! Jestem pewien, że ktoś taki, jak Ty, będzie potrafił ją naprawić... - Odparł Drish. Słowa kowala, jakby do niego nie trafiały. Wyciągnął mieszek z monetami i rzucił pod nogi kowala...
- Zrób to, o co Cię proszę, a pieniądze będą twoje! - Dodał.
Kowal zerknął na wgniecenie zbroi. Oglądał je fachowym spojrzeniem.
- Mogę to zrobić. - Powiedział w końcu - ale taniej wyjdzie kupno nowej.
- Dobrze więc... Niech będzie. Pod jednym warunkiem: Przechowasz tą zbroję, którą mam na sobie, a gdy przyniosę więcej monet wykonasz to o co prosiłem na początku - Nie czekając na zgodę kowala mroczny elf dorzucił - A teraz zachwyć mnie, którymś z twoich wyrobów...
Kowal przyjął propozycję, a następnie przyniósł Drishowi kilka "swoich najlepszych wyrobów". Najciekawszy był chyba napierśnik z lekkiego, księżycowego srebra. Mimo chęci, elf nie znalazł żadnej widocznej wady. Rozmiarem też chyba powinien pasować...
Ten jest niezły - Stwierdził wskazując dłonią na napierśnik z lekkiego, księżycowego srebra. Przyjrzał mu się dokładnie jeszcze raz, a potem zapytał - Kiedy go wykonałeś? Opowiedz mi o nim - Spojrzał prosto w oczy kowala i odwrócił wzrok, aby pooglądać inne wyroby. Jednocześnie myślał nad tym wcześniej wskazanym... Pozostałe wydawały się co najwyżej mierne na tle księżycowego dzieła. Tu pęknięcie, tam brak mocowania... Miały wiele wad, ale może przynajmniej były tanie?
Drish dwukrotnie przyłapał się na myśleniu o tej jednej zbroi.
-Tak właściwie, zbroja nie jest wykonana przeze mnie. Znalazłem ją. - Przyznał kowal bez ni krzty wstydu.
- Znalazłeś!? - Pierwszy raz od dłuższego czasu, czyjeś słowa, aż tak przykuły uwagę Drisha - Czy, aby na pewno? Może ją zapożyczyłeś? Z resztą... To nie ma znaczenia... To chyba robota jakiegoś krasnoluda. Przynajmniej wiem, że mogę być pewny, co do trwałości materiału. - Kontynuował nie dając dojść do słowa kowalowi. Po wnikliwych oględzinach postanowił dokonać wyboru... - Miało wyjść taniej, więc się zgodziłem. Teraz podaj cenę tego znaleziska!
- Myślę, że jedna złota moneta w całości wynagrodzi trud poszukiwań...
- Trud poszukiwań? - Drish zadał pytanie samemu sobie w myślach - Powiedz mi no, czy gdyby pasowała na Ciebie jak ulał, zapłaciłbyś za nią złotą monetę?
- Zapłaciłbym za nią i więcej, ale wojownikiem nie jestem, a kupcem więc na co mi taki cenny pancerz?
- Nie okupiłeś tego wyrobu, choć jedną kroplą potu, a cenisz je ponad miarę... Biorę.
- Nie znasz historii tego pancerza, tak jak i ja nie znam. Uwierz mi, jeśli pochodzi z miejsca, w którym go znalazłem, jest bezcenny. - Kupiec odliczył należność, po czym odłożył pozostałe pancerze na miejsce. - Czy życzysz sobie czegoś jeszcze?
- Nie... - Odpowiedział krótko i chłodno, jak to na niego przystało - Nie wiesz, gdzie dostanę tutaj porządny i tani w dodatku płaszcz? - Zapytał po chwili.
Kowal myślał chwilę... dwie chwile...
- Nasz krawiec powinien mieć kilka takich wyrobów... Jednak, z tego co widzę, jesteś wojownikiem. Dlaczego po prostu nie zarżniesz jakiego wyznawcy światła i nie zabierzesz mu płaszcza?
- Owszem, mógłbym... Ale nie zabijam dla przyjemności...
- Jak sobie chcesz... Krawiec znajduje się tam - Machnięciem dłoni kowal wskazał wysoki, drewniany budynek, do którego Drish udał się po chwili, całkowicie zapominając o reszcie pieniędzy...
Przy otwieraniu drzwi, dźwięk dzowneczka omal nie przyprawił go o wybuch furii... Krawiec, chudy, starszy mężczyzna, siedział za ladą, szyjąc łatę na jakiejś sukni. Drish nie zdążył się opanować, wynikiem czego były słowa wycedzone przez zęby.
- Płaszcz... szukam płaszcza.
Staruszek odwrócił się z apatycznym wyrazem twarzy. Przez chwilę mroczny elf mógł pomyśleć, że starczyna niedosłyszy. Tak naprawdę, kilkoma ruchami gałek ocznych krawiec ocenił z grubsza wymiary wojownika. A później... później, jak gdyby nic, wrócił do cerowania sukni!
- Im szybciej mi jakiś zaproponujesz, tym szybciej się mnie pozbędziesz... - Mruknął Drish, opamiętując się.
Krawiec nic nie odpowiedział, tylko skinął ręką w kierunku lewej ściany. Na masywnym, dębowym stole leżał wysoki jak sam Drish stos płaszczy, kurt, spodni, koszul, sukni i innych części garderoby chyba we wszystkich rozmiarach i kolorach...
Mroczny elf, nie okazując śladu wstydu, podszedł do stołu. Szperał chwilę pośród ubrań, aż w końcu wybrał dla siebie szary, długi płaszcz.
- Należą się trzy miedziane talary - oznajmił starzec, nie patrząc w ogóle na wybrany płaszcz.
- Tylko trzy? Dobrze...
Drish spostrzegł, że na dnie plecaka leży jedna srebrna moneta. Ani śladu zawartości mieszka... I samej sakiewki.Wzdychając ciężko, Drish zapłacił. Starzec wywrócił oczyma, po czym przeszedł do wyliczania reszty. Pomylił się raz czy dwa, ale ostatecznie wydał poprawną ilość.

Wyczerpany dniem, mroczny elf udał się do swej komnaty i zasnął snem spokojnych...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Sob 20:16, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:33, 12 Gru 2009    Temat postu:

Idąc do kowala swojej rasy zdejmuje hełm, bo dziwnie się zrobił nie wygodny. Po kilku chwilach mocowania się zdjąłem go. I ku rozpaczy zobaczyłem z tyłu ogromne wgniecenie. Cały zły na tamtych karłów przyspieszam kroki by jakoś zmniejszyć poziom agresji w swojej krwi.
Zacząłem myśleć nad ekwipunkiem. Skórznia jakaś na pewno by się przydała... i jakaś duża maczugą. Z czymś wytrzymałym na końcu by wgniatać bardziej tarcze i zbroje. Moja stara maczuga i tak dobrze to robiła, ale dodatkowy efekt zawsze się przyda...
Wchodzę do rozpoznawalnego dla mnie budynku, bo architektury trolli się nie zapomina. Ogromny, duży, dziwnie wyglądający budynek z wbitymi czaszkami na pale, skórami obłożonymi jako dach i elementami kamienia i drewna symulującymi ściany i podpory. Słychać było nawet jak kowal robi swoje, bo słychać było donośne uderzenia maczugi i kamienne kowadło.
Wchodzę do budynku trzymając mieszek w rękach. Od razu rzuca mi się w oczy ogromna ilość maczug to mniejszych, to większych, a niektórych aż ogromnych, chyba dla burzycieli. Są tu też młoty żelazne, specjalne dla mocarzy, buzdygany i kamienie od wielkości pieści człowieka, po wielkość łapy niedźwiedzia. Zbroje chyba były w pomieszczeniu obok. Najwidoczniej Hokan nie zaniedbuje swoich poddanych.
Podchodzę do lady. Akurat wtedy troll - zbrojmistrz z dziwnym grymasem na twarzy zauważa mnie. Podchodzi do mnie.
- Co podać? - warknął
- Zbroję odpowiednią na mnie... - zaczynam wyliczać bezbarwnym tonem - ...dużą maczugę z jakimś twardym dodatkiem na końcu. I jeszcze pytanie, czy ten hełm jesteś w stanie naprawić...
Nie zdążyłem nawet dokończyć, bo troll ostro kiwnął głową i poszedł do pomieszczenia obok. Po kilku chwilach niósł dużą, bo na moją miarę zbroję. Była skórzana i to w dodatku gruba, by co gorszej jakości strzały nie wbiły się tak łatwo w moją zbroję. Chroniła ona cały mój korpus. Potem szybkim krokiem podchodził do maczug i sprawdzał ich preferencje. Po chwili szedł ciągnąc jedną z nich. Była dość masywna i długa, z przy montowanym ostrym kamieniem na końcu broni. Wszystko położył na ladzie.
- Coś jeszcze?
Kładę hełm na ladę.
- Da się to naprawić?
Troll bierze powoli do ręki hełm dokładnie. Dziwnie się uśmiecha widząc wgniecenie z tyłu.
- Przewróciłeś się czy może jakiś karzeł ci przyrżnął młotkiem za mocno? - zażartował sobie - Hełm nie ma skomplikowanej budowy, a powinien po takim uderzeniu być jednym wielkim łajnem. Jestem w stanie go odbudować. Poczekaj chwilę.
Troll poszedł szybko do kowadła. Wziął młotek z kamienia i zaczął w niego walić. Z początku chciałem krzyczeć, że go zniszczy, ale po chwili zreflektowałem się, że tymi uderzeniami wygładza tył hełmu. Trochę brutalnie, ale skutecznie. Metody trolli...
Po kilkunastu minutach oddał hełm. Nie był może taki jak na początku, ale nie miał wgniecenia. Sam nie wiedziałem jak to zrobił nie rozwalając metalu do reszty...
Zanim troll wycenił ile to ma być pieniędzy za ten ekwipunek rzuciłem mu sakwę. Nie mam zamiaru spędzić przed tą ladą kilkunastu godzin by usłyszeć cenę za ekwipunek, a potem kolejnych tylu by oczekiwać nad resztą. Zbrojmistrz też pewnie doszedł do tego wniosku bo na dźwięk pieniędzy uśmiechnął się zadowalająco.
W zbrojowni założyłem już ekwipunek. Zbroja pasowała na mnie, hełm nie zawadzał, a maczugą była nieporęczna trochę. Ale spełniała tą rolę o którą mi chodziło. Mogłem nią wykonywać moje uderzenia z prawej i lewej. Resztę ekwipunku oddałem kowalowi by zrobił z nimi porządek. Oczywiście za nic. To było coś w rodzaju podatku dla kowala... bardzo dziwne prawo u trolli, które dla innych ras było wręcz bezsensowne i głupie. Może nie u orków.
Pożegnawszy się z kowalem ruszyłem do obozu trolli. Tam kilku zabijaków nawalało się po łbach, a jakiś burzyciel wyżywał się na Zarachu winnym drzewku. Nawet nie witając się poszedłem do własnej kwatery, która wyróżniała się od innych bo miała więcej elementów kamiennych i drewnianych i dla orków wyglądał trochę jak domek... dla ludzi jak prymitywny namiot. Wszedłem do środka odkładając maczugę na bok. Położyłem się na skórach które służyły za łóżko i zapadłem w sen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Drakon Arach dnia Sob 23:07, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
Strona 13 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin