Forum SpellForce
Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czarna stal - rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Czw 10:06, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Nagle ziemia zatrzęsła się pod stopami mrocznych elfów. Szkielety trajkotały z nieumarłego podniecenia. Gdyby mogły krzyczeć, zapewne wołałyby "Mięso! Krew!". Toporki, maczugi i inne zdobyczne bronie ocierały się o prymitywne puklerze, napinane cięciwy iskrzały pod gołymi kośćmi. Nawet nieobeznany z magią Drish poznał, że coś się święci.
- Uciekajmy - jęknęła Eritlina. Ale było już za późno.
Niebo zasnuła gigantyczna, czarna chmura. Stalowa chmura. W powietrzu unosił się okrągły, płaski dysk. Żołnierze Urama spojrzeli z trwogą ku niebu. Któryś z nich szepnął "Koniec świata". Miał w tym trochę racji.
Dysk czarnej stali przesuwał się z niesłychaną prędkością po niebie. Czasem spod niego wydobywała się lśniąca, jaskrawozielona łuna. Była na tyle silna, że pod jej wpływem krowy unosiły się i niknęły w idealnie czarnym talerzu.
Groza opanowała serca wszystkich, nikt nie śmiał się ruszyć. Eritlina wlepiła się w objęcia Tal Acha, Drish bał się po swojemu - udając, że nic się nie dzieje. Ale nawet jemu serce kołotało w żebrach.
Czarna elipsa zatrzymała się nad nimi, odbierając całe światło. Zapadła absolutna ciemność. Wtem wszystkich oślepiła ta sama łuna, która kradła krowy. Mroczne elfy w mig znalazły się na samej górze, we wnętrzu czarnostalowego dysku.
- Jnf'grnbr - przywitał ich humanoid o gigantycznych, czarnych oczach, śliskiej zielonkawej skórze. Był całkiem nagi, ale nie można było poznać, czy to mężczyzna, czy kobieta, bo... no, nie wchodźmy w szczegóły.
Eritlina spojrzała na Zarakhiego z przerażeniem.
- Gdzie jesteśmy?

Prima Aprilis ^^'


- A nie mówiłem? Czyż nie jest tu lepiej? Cieplej?
Uram położył znaczący nacisk na ostatnie słowo, i Hokan bardzo dobrze wiedział, dlaczego.
- Gorąco – Pan Umarłych odpowiedział bezbarwnym głosem, machinalnie bawiąc się sygnetem. – A niedługo będzie jeszcze ciekawiej…
Wziął kielich od pobliskiego sukuba, chodzącego z tacką od maga do maga. Rozsiadł się wygodniej na wyściełanej czymś naprawdę miękkim drewnianej sofie. Kątem oka dostrzegł pytające spojrzenie Urama.
- Mówiłeś, że wycofasz się do Szeptu i wtedy ja cię zaatakuję i…
- Mówiłem, ale widzisz, mamy problem – Ashir porzucił zabawę sygnetem na rzecz picia wina. – Pozwoliłem sobie obronić Pierwszy Przyczółek. Nasz runiczny chłam chyba zbyt wiele wie. Obawiam się, że mogą próbować zniszczyć… jego. Sam rozumiesz…
- Nie ma sprawy. – Uram wzruszył ramionami. – To tylko parę setek rekrutów. Za tydzień pojadę do Farlornowej Nadziei i powiem, jak mi przykro z powodu tej straty, że dzięki nim reszta nie musi obawiać się najazdu umarłych i tak dalej…
- …A ich duchy będą ci dziękować, że ich rzuciłeś na żer… – zakpił Hokan. Uram zignorował ironię i sam sięgnął po wino, zostawiając na sekundę wzrok na odsłoniętych piersiach demonicy.
- Właściwie, skąd wiesz, że chcą skrzywdzić naszego pupilka?
- Od Rosia. Mówił, że chce wcielić w życie jakiś plan, ale potrzebowałby do tego zaufania Świtu. Pozorne zniszczenie Agusia mogłoby mu to załatwić. Rozumiesz, podrzuciłby im pusty kamień runiczny, te debile i tak nie zauważą. – Ashir dał Uramowi sekundę czasu na odpowiedź. Władca Demonów tylko pociągnął solidnie z kielicha, więc Hokan kontynuował przemowę. – Ten Rohen to ma łeb za dwóch.
- A w ogóle, jak się czuje?
Hokan powolnym ruchem odwrócił się w prawo. Pierś demo nicy zasłoniła mu widok, ale nie miał nic przeciwko temu.
- Zaraz zmieni imię na „Rożen”- Mimo wysiłków, Pan Umarłych uśmiechnął się. Uram zbył jego obawy machnięciem ręki.
- Przyzwyczai się – obiecał. Zerknął na Rohena próbującego rozwikłać ważny problem: zdjąć najniższą warstwę szaty i paradować po Mulandirze w samej bieliźnie, czy spróbować nie zlać się potem przez następnych parę godzin. W końcu wziął jakąś niepotrzebną w Archiwach księgę i zamroził ją. Całym ciałem chłonął przyjemny chłód emanujący z księgi.
- Widzisz, radzi sobie jakoś – kontynuował Uram. Hokan podążył za jego wzrokiem.
- To była księga z baśniami – poskarżył się. – Dostałem ją od dziadka…
Ashir poczuł na sobie zdumione spojrzenie Urama.
- A co ona robi w Mulandirze?
- Raczej robiła… - Ashir westchnął, widząc topniejące stronice. – Była tam wzmianka o planie Rosia, o zakuciu w runę całej rasy…
- Czyli Rohen użył jako orzeźwienia materiałów do eksperymentu, jaki próbuje przeprowadzić od dawna?
W odpowiedzi Hokan tylko wzruszył ramionami. Rozejrzał się dookoła. Mulandir, poza skarbcem, był ogromną biblioteką. Jedynym dźwiękiem, jaki można było usłyszeć, to szeleszczenie stronic ksiąg.
I zamrażanych, niepotrzebnych już baśń.
- A gdzie Raith? – Hokan upił ostatni łyk wina. Skrzydlata demonica w mig podała mu kolejny kielich.
- Szuka jakiejś księgi dla Rosia. Ta cała sprawa z zapisaniem w runach rasy wydaje się ciekawa. Pomyśl, ilu legionistów mógłbym na ciebie wysłać…
Ash wlepił szare ślepia w Urama.
- Póki co, mamy chyba ważniejsze sprawy, niż jakaś wojna. A właściwie, jedną sprawę. Chyba czas najwyższy powiedzieć o tym pozostałym magom.
Uram odłożył złoty kielich na dębowy stół o nogach wyrzeźbionych na kształt płomieni.
- Coś nie mam do nich zaufania. A co, jeśli któryś z nich spróbuje się… wybić?
Hokan z wolna przeniósł wzrok z biustu demonicy na Rohena.
- Nie wiem, co wtedy. Może te runiczne armie to dobry pomysł? Czy mi się wydaje, czy Rohen zamierza zamrozić beczkę twojego wina?
Władca Demonów zaklął tak siarczyście, jak to możliwe na dnie wulkanu.
- Zaraz wrócę – obiecał, ruszając w kierunku Tahira.
Pan Umarłych przeniósł spojrzenie na Kryształ Aonira widniejący na naturalnym wzniesieniu.
- Mam nadzieję, Aonirze, że się nie pogniewacie o to, co chcemy zrobić…

***

- My będziemy jutro o świcie. Jeśli was tu nie będzie, uznamy to za poddanie się. Do zobaczenia w piekłach Braga Gor…
Odwrócili się i odeszli równym, żołnierskim krokiem. Eritlina napinała już cięciwę łuku, by zaatakować któregoś z posłańców, ale uznała to za niehonorowe i opuściła łuk.

***

Ugruk nieco zmęczył się wbieganiem na mur. Ostrza narzucały mordercze tempo, a Ismail nie pozwolił trollowi na jazdę na Czarnej Śmierci z dość prozaicznego powodu – nawet czarna stal zarwałaby się pod ciężarem zabijaki.
Docierali już do znajomego przyczółka. Drowy odwróciły się, zaskoczone. Oto na pomoc szła im olbrzymia armia Ostrzy, dowodzona przez…

- …Ismaila i trolla!? – Eritlina nie mogła w to uwierzyć. Jak wszyscy, zresztą.
Posłańców już nie było. Ziemię pokrywał mokry szlaczek, wskazujący drogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Czw 12:55, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:06, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Nareszcie na górze... i też wreszcie koniec chwilowego wspinania się na górę. Zmęczyło mnie to. Nawet bardzo...
A cóż to? Jak widzę trochę się zdarzyło pod moją nieobecność. Trzeba było jednak nie odchodzić. Może komuś...
Co to? Co to do cholery jest?! Posłańcy?! Bez uzbrojenia??!! A więc już przychodzą z prośbami o kapitulację? Cóż za zuchwałość! Cóż za bezczelność! Cóż za... cholera jak to słowo brzmiało? A z resztą... zapłacą za to...
Podszedłem do drowów wychodząc przed szereg ostrzy. Ta baba, Drish i Zarakhi... a gdzie tamten kaleka?
- Witajcie towarzysze - zwróciłem się do kompanów - Jak widzę dobrze się trzymacie. A co do ciebie... - odwracam się do elfki - Widać, żeś ugościła posłańców. Czyżbyś zmiękła po stracie swojego kochanego braciszka? - uśmiecham się ironicznie - Nie spodziewałem się tego po tobie... ale jak widzisz wpadłem na posiłki... no i jestem z powrotem.
Patrzę po resztach oddziału. Nawet lepiej, że wróciłem... , że dostałem ostatnią szansę na powrót...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vinrael
Mocarz klawiszy


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:00, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Podczas gdy reszta stała tam gdzie stała, razem z posłańcami, ja oddaliłem się w to samo miejsce, w którym byłem wcześniej. Moim krokom wtórował furkot podążającego za moimi śladami Ostrza. Swoją drogą, te Czarne Potwory były przydatne. Teraz, gdy pozostał mi tylko jeden egzemplarz, w końcu je doceniłem. Okazały się cenniejsze, niż przypuszczałem. A gdyby dowodzić setkami takich Ostrzy... Co ja wygaduję!? Tysiącami! Nikt nie przeciwstawiłby się Czarnej Potędze. Właściwie, to wolałbym podróżować z nimi, niż z jakimiś "kochankami losu". Ostrzy nie trzeba nawet karmić! Wystarczy rzucić im, raz na jakiś czas, coś do rozprucia...

Później zacząłem rozmyślać o bitwie. Pozbawiłem życia tylko jedną osobę. "Chyba zaczynam wychodzić z wprawy" - pomyślałem. Przypomniałem sobie o ostatnich słowach legionisty. Wydawało mi się, że jestem mu winien jakąś przysługę. A niech to! Jak będę miał okazję, to znajdę jego żonę i jej to powiem, a później... a później ją zabiję! Tak! Wymyślałem sposoby, jak mogę zadać jej bezbolesną śmierć, bo tak czy owak, zginęłaby jeśli nie z mojej ręki, to z ręki kogoś innego. Gdy uświadomiłem sobie, że tym samym wykonam jakiś dobry uczynek, skrzywiłem się. Ale cóż, należało się z tym pogodzić.

Na koniec zaprzątałem sobie głowę krasnoludem. Biedna, poczciwa, niska, chodząca bródka. Ha! Może i dobrze, że postanowił się rzucić z urwiska - jeszcze by nas zasztyletował którejś nocy. "To musiał być niesamowity widok" - stwierdziłem, spostrzegając się, że powiedziałem to nagłos. Cóż, prawda była taka, że im ciekawsze zdarzenie, tym szerszym łukiem mnie omijało. Byłem jednak do tego przyzwyczajony. Jednakże nie chciałem, aby mi wszyscy pouciekali i zostawili sam, na sam z Czerwonym Legionem. Wstałem. Dopiero teraz poczułem ból, który przeszył moje ciało, jak błyskawica. Zdecydowanie zbyt długo leżałem oparty o ten wielki głaz. Rozprostowałem się. Coś strzeliło mi w karku. Sądziłem, że zaraz padnę, jak długi, ale nic takiego się nie stało. Postanowiłem więc, ruszyć się i dotrzeć do kompanii, zanim oni wyruszą w drogę beze mnie. Przeszedłem parę kroków, ale zatrzymałem się i odwróciłem głowę. Ostrze nie ruszało się z miejsca. Musiałem się wrócić i sprawdzić, co z nim jest nie w porządku. Okazało się, że drobiny piasku dostały się do skomplikowanego mechanizmu, dzięki któremu Czarna Śmierć była zdolna do poruszania się. Usunąłem drobinki, jak najdokładniej potrafiłem... no dobra, po prostu dmuchnąłem parę razy w miejsce łączeń. Ostrze natychmiast się ożywiło. Wiedziałem, że tym razem podąży za mną. Przeszedłem parę kroków i pewny siebie nie odwróciłem się, choćby na sekundę. Czarny Zabójca zaskrzypiał i po chwili biegł tuż za mną. Nie minął kwadrans, a wróciłem na miejsce spotkania z posłami. Stanąłem w miejscu i zobaczyłem, że aż roi się tutaj od Ostrzy! Można by rzecz, że mnie zatkało. Znów przegapiłem ich "wielkie wejście". Zdziwienie jednak nie trwało długo. Dostrzegłem Ismaila, oraz... Znowu ten troll? Uhh...

"Nie jest tak źle, wolę trolla, niż tą prukwę" - Gdybym nie był skupiony, powiedziałbym to na głos. Nie miałem nic innego do roboty, więc poszedłem do reszty w milczeniu, jak zwykle. Chciałem usłyszeć, że natychmiast wyruszamy, bo czułem się wypoczęty, chociaż nie wzgardziłbym odrobiną wody. Nie było jednak tak źle, więc, jak gdyby nigdy nic, czekałem aż ktoś się odezwie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hyouton
Webmaster


Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 22:01, 02 Kwi 2010    Temat postu:

- Troll przychodzi w samą porę. Może z jego pomocą uda nam się przeżyć. - Myślałem..
-
Z jednej strony dobrze, że się zjawił, lecz jednak on uciekł.. Nie wiem co Hokan z nim teraz postąpi, ale on raczej nie będzie się bawić w 2 szansę.. Zresztą chciałbym zobaczyć jak Ugruk się tłumaczy mistrzowi - Po chwili dodałem na głos -
- Dobrze, że jesteś. Może dzięki tobie lepiej wyjdziemy z tej sytuacji. Nie wiem jednak co Hokan powie na to co zrobiłeś - po tych słowach zacząłem się drapać po głowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Nie 11:21, 04 Kwi 2010    Temat postu:

- Powinniśmy go zabić - Eritlinie udzieliła się chyba zbyt długa obecność Drisha. - Nie wiemy, dla kogo teraz pracuje... Ten dureń, Ismail, może i mu zaufał, ale ja nie dam się nabrać - z każdym słowem jej głos cichł, aż przeszła do konspiracyjnego szeptu. Ostatnie słowa zagłuszyły zgrzyty mechanizmów przebiegających Ostrzy. Nie czekając na nikogo, nawet swych dowódców, stalowe potwory biegły na spotkanie armii Urama, tak spragnione były dusz. Wkrótce dołączył do nich także pupilek Drisha i anorektycy Eritliny. Ismail dostojnie siedział na czymś, co wedle niezbyt ścisłych kryteriów można byłoby nazwać siodłem i udawał, że nad wszystkim panuje, wykrzykując rozkazy z tyłu armii. Zatrzymał się przed Eritliną, trollem i Zarakhim.
- Chodźcie świętować triumf Pana Umarłych! Sam Hokan będzie oglądał tę bitwę z okien Mulandiru! Pokażmy mu, na co nas stać!
I pogonił egzotycznie wyglądające stworzenie nazwane Skorpionem.
- Raczej na co nas stać... - Eri obdarzyła znikającego Ismaila dezintegrującym spojrzeniem. Podeszła do Tal Acha, kręcąc pupą niczym mistrzyni kurtyzan. Delikatnie oparła rękę na ramionach Zarakhiego. Nachyliła głowę do jego ucha i szepnęła: - Idziemy? To będzie uczta dla nekromantki... Czyż nie chciałbyś zobaczyć mnie rozkosznie szczęśliwej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:55, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Nareszcie coś dla mnie! Nareszcie możliwość pokazania swoich możliwości bojowych.
- Już czas nadszedł. Czas mordu! - krzyknąłem z radości wywijając młotem - Nareszcie jakieś ludy światła! Chodźcie wszyscy na rzeź!!
Zacząłem biec najszybciej jak mogłem by dogonić ostrza. Ale nie wyprzedzałem ich. One przyjmą na siebie ostrzał z bełtów i kusz. Zmęczenie ustąpiło napływającej adrenalinie i żądzy mordu, która napędzała mnie coraz bardziej.
- Teraz liczyło się tylko jedno... mord! - pomyślałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Pon 19:47, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Atmosfera zbliżającej się walki spowodowała, że każdy mijający metr dłużył się niemiłosiernie. Ani mroczne elfy, ani troll nie nadążali za pędzącymi Ostrzami. Dzięki temu to czarne bestie przyjęły na swoje stalowe piersi impet morderczych salw z łuków i kusz Czerwonego Legionu. Zanim ludzie zdążyli przeładować broń, Ostrza już przy nich były. Drish, Ugruk i Zarakhi trzymali się nieco z tyłu, unikając zostania wziętym na celownik strzelców. Jednocześnie mieli wystarczająco mięsa do ubicia. Uwagę Drisha przejęła trójka legionistów niezdarnie wymachująca półtoraręcznymi mieczami. Pokonanie ich będzie łatwizną...
Ugruk rozważał chyba dość ważny problem: na którą grupę legionistów się rzucić? Do wyboru były dosłownie setki celów, walczące ze zdecydowanie mniejszą liczbą Ostrzy. Ismail miotał czarnymi zaklęciami na lewo i prawo, gdzieniegdzie ciała zmarłych ludzi leżały już na jednym stosie z czarnymi jak smoła częściami Ostrzy. Eritliny i jej kościanych łuczników nie było widać. Co jakiś czas młode gryfy rzucały cień na walczących, a siedzący na ich grzbietach magowie ciskali mordercze kule żywego ognia lub pociskami umysłu atakowali skupionych na walce wojowników. Już po chwili przestali się interesować, czy atakują swoich, czy wrogich żołnierzy.
W wirze walki mroczne elfy wyłowiły sylwetki kilku demonów, gołymi rękoma rozszarpujące wrażliwe części Ostrzy.
Co dziwiło całą trójkę, armie zdawały się nie zauważać stojących opodal Drisha, Zarakhiego i Ugruka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:03, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Próbuje wyłowić wzrokiem coś interesującego. I nagle znalazłem obiekt nad wyraz interesujący.
- Demony - pomyślałem - od zawsze chciałem się zmierzyć z kimś równym wzrostu, czy nawet wyższym. Ale są zasłonięte... trzeba się przebijać przez masę denerwujących i irytujących ludzkich wojowników.
Szukam jakieś luki wśród ostrzy gdzie ludzi jest dużo. Schylam się i lewą ręką zgarniam ziemie i piasek. Zaczynam biec rycząc by zdezorientować żołnierzy. By odwrócili ku mnie łeb, by nie dostrzegli i by ostrza miały darmowe ataki. Tuż przed atakiem sypie piachem w jak największą ilość żołnierzy. No i uderzam młotem bardzo szeroko by trafić każdego wroga jaki nawinie mi się pod młot.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hyouton
Webmaster


Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 20:26, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Gdy Ugruk pobiegł postanowiłem nie zostawać w tyle. Oprócz honoru, który przytłaczał mnie w owej sytuacji, rodziła się we mnie żądza krwi, której już jakiś czas nie czułem. Pragnąłem tylko krwi przeciwników. Na szczęście trolle nie mają dość wysokiej kondycji, więc dość łatwo mi się udało dogonić kompana. Gdy spojrzałem na niego widziałem, że jego wysoka siła może zrobić wiele złego. W pewnej chwili w mojej głowie naszedł dobry pomysł.
Pomimo hałasu, który brał się z otoczenia, udało mi się skupić. Stanąłem najbliżej trolla jak się dało i zacząłem zbierać manę w dłoniach..
W czasie tego procesu odrzekłem do trolla
- Światło pochodzące z mej mocy pomoże nam przełamać ich nędzne napierśniki i twardą warstwę czerwonej skóry demonów.. -
Po tych słowach potrzebna dla mnie energia w pełni się zebrała i udało mi się utworzyć aurę siły..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vinrael
Mocarz klawiszy


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:39, 12 Kwi 2010    Temat postu:

"Co się będę nadwyrężał?" - pomyślałem, przyspieszając kroku. Ugruk i Zarakhi już mnie wyprzedzili i zaczęli ścigać się ze sobą. Nieopodal dostrzegłem trzech legionistów, niezbyt dobrze radzących sobie z półtorakami, trzymanymi w rękach. Machali nimi, jak łomem. Powinni zaganiać owce. Postanowiłem wykorzystać fakt, że cudem żaden z żołnierzy nie zwrócił na mnie uwagi i dobrać się do tej trójki jegomości. Zacząłem truchtać. Wyciągnąłem bezszelestnie miecz z pochwy i kierowałem się w stronę trzech ówcześnie zauważonych żołdaków Urama. Przelotnie rozejrzałem się po okolicy, obserwując, czy nikt się na mnie nie czai. Na razie żaden przeciwnik nie miał na mnie chrapki, ale to stwarzało jeszcze dogodniejszą sytuację do ataku. Biegłem, jak najszybciej mogłem, ale starałem się nie dać znaku w postaci brzęczącej zbroi. W trakcie biegu odezwała się kostka, którą jakiś krasnal uszkodził mi, gdy walczyliśmy. Wredne, małe bestyjki... Ból był jednak przelotny i szybko minął. Cały czas byłem skupiony. Szybko wymyśliłem, jak zaatakuję trójkę wrogów. Zdecydowałem się złapać miecz w dwie ręce i zadać, głębokie cięcie od prawego biodra, poprzez kręgosłup, na lewym barku kończąc. Środkowy oponent nadawał się do tego znakomicie, zwłaszcza dlatego, że stał do mnie tyłem. Plan był prawie perfekcyjny! Nie ekscytowałem się tym jednak, bo musiałem obmyślić, co zrobić z dwoma innymi wojownikami, stojącymi obok środkowego. Zbliżałem się nieustannie. Po wykonaniu pierwszego ataku, zamierzałem wykonać poziome cięcie, wzdłuż klatki piersiowej, tym razem jedną ręką. Nie chciałem jednak opuszczać miecza po pierwszym ataku, tylko od razu po ciosie zadać następny, drugiemu oponentowi. Do wyprowadzenia tego manewru, nadawał się tylko legionista, stojący po prawej stronie od środkowego, jako, że jestem praworęczny. Gdyby wszystko poszło po mojej myśli, chciałbym stoczyć uczciwą walkę z trzecim przeciwnikiem...

Byłem bardzo blisko. Złapałem zakrzywione ostrze w obie ręce i biegłem tak, trzymając je przy prawym biodrze. Myślałem nad powodzeniem, kombinacji ciosów, którą zamierzałem za chwilę wyprowadzić. Nie miałem jednak czasu, by się nad tym wszystkim namyślać. W tym momencie, nic nie mogło rozproszyć mojej uwagi.
"Gdyby którykolwiek z ataków się nie powiódł, wycofuję się i czekam na reakcję wroga." - pomyślałem. Ledwie metr dzielił mnie od wroga. Czas się jakby zatrzymał, a liczyła się tylko trójka moich wrogów. Wyprowadziłem pierwszy atak. Od jego powodzenia zależy zaplanowana reszta...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vinrael dnia Śro 22:20, 14 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Czw 17:44, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Ugruk, rzut piachem: 62/45; okrzyk: 76/15
W motłochu walki niewiele było miejsca na porządny wymach. Gdy Ugruk szykował się do rzutu garścią piachu, walczące w pobliżu Ostrze kopnęło legionistę prosto na plecy trolla. Zderzenie wstrząsnęło ciałami obydwu istot, pozbawiając je równowagi. Żołnierz przewrócił się, by chwilę potem zostać dobitym przez bezduszne Ostrze. Ugruk tylko zachwiał się i upuścił piach, ale to wystarczyło, by zostać otoczonym przez legionistów i zepchniętym pod ścianę Boskiego Muru. Troll za plecami miał litą skałę, a przed sobą – trzech żołnierzy Czerwonego Legionu.

Zarakhi, powodzenie aury – automatycznie zdane; obdarowanie Ugruka: 37/40, Drisha: 7/40, Ostrza: 12/40; Odwrotnie obronny rzut na inteligencję: 54/45
Pomimo dekoncentrujących okrzyków i miotanych w pobliżu zaklęć, Zarakhiemu udało się zmówić modlitwę i już po chwili ciała jego, Drisha, Ugruka oraz jednego z pobliskich Ostrzy przepełniła tajemnicza siła. Tal Ach mógł być zadowolony ze skutków zaklęcia, zwłaszcza, że użył go pierwszy razy w tym życiu.
Nagle poczuł uciążliwy ból głowy. Był niemal pewien, że ów ból pochodzi z magicznego źródła i natychmiast przypomniał sobie o latających magach. Ból głowy w ułamku sekundy stał się nie do zniesienia, Zarakhi zorientował się, że Ne może przypomnieć sobie żadnej leczącej inkantacji…

Drish, rzut na pierwsze uderzenie: 50/40, drugie uderzenie: 64/40; Rzut obronny na zwinność: 36/25
Plan Drisha – mówiąc ogólnie – spalił na panewce. Kolczuga ‘środkowego’ legionisty uchroniła właściciela przed morderczym cięciem, a ten po prawicy mrocznego elfa zdążył odskoczyć. Na atak zareagował trzeci żołnierz Urama, dość niecelnie atakując bastardem. Mimo tego, Drish poczuł nieprzyjemny ból nieco poniżej żeber, z lewej strony. Nie krwawił, ale ta mała rana zabolała.
Zgodnie z planem, Drish odskoczył do tyłu (kostka znów o sobie przypomniała). Drowie oczy ujrzały nadlatujące z góry rażące światło. A przecież znajdował się w cieniu…
Mroczny elf nie zdążył zareagować na wybuch żywego ognia w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Ku jego szczęściu, w tym momencie przebywali tam żołnierze Legionu. Ich zbroje osmoliły się, ich włosy zajęły się ogniem. Ułamek sekundy później twarze ludzi płonęły, białka oczu wypływały z oczodołów, nos ‘lewego’ wyglądał, jakby zaraz miał odpaść. Legioniści pogrążyli się w szaleństwie, próbując zgasić ogień. Drish poczuł tylko nieznośne gorąco, odsłonięte części ciała doznały poparzeń, ale nic poważnego mu się nie stało. Chociaż, w połączeniu z raną od miecza, obrażenia były dość obszerne.
To był idealny moment na atak dobijający, trzeba tylko uważać, by miecz nie dotknął płomieni…

Jeśli zaatakujesz, automatycznie trafisz legionistów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Czw 17:50, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drakon Arach
Zaklinacz słów


Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:19, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Otoczony i osaczony stwierdziłem, że sytuacja się mocno skomplikowała. Oj nie tak sobie to wymarzyłem...
Ale po chwili poczułem moc... dziwną siłę, która mnie wzmocniła. Poczułem, że mógłbym teraz przebijać łuski smoka...
Chwyciłem mocniej młot. Spojrzałem się chwilkę na moich agresorów. Ryknąłem i zrobiłem krok do przodu robiąc przy tym ogromny wymach z dołu skierowany w środkowego legionistę. Chciałem ich śmierci... jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vinrael
Mocarz klawiszy


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 479
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:45, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Dostrzegłem oślepiające światło. Zaraz potem, na ułamek sekundy zrobiło mi się ciemno przed oczami. Przez tą krótką chwilę, uświadomiłem sobie, co zaszło. Wyprowadziłem cięcie, które miało zadać bolesną ranę oponentowi. Ku mojemu zdziwieniu, legionista nic sobie z tego nie zrobił. Patrząc wciąż na wprost, wykonałem drugi atak. Nie zauważyłem, że wróg po prawej stronie odskoczył. Zgodnie z planem, miałem to zrobić zaraz po pierwszym, nieudanym ataku, ale nie miałem pojęcia dlaczego "na ślepo" zaatakowałem kolejnego przeciwnika. Żołnierz stojący po lewej stronie, choć wyglądał na najmniej doświadczonego, wyprowadził atak. Któż by nie trafił w nieruchome ciało? Gdyby zareagował odpowiednio, pewnie leżałbym już na ziemi, pozbawiony głowy. Na szczęście ledwie mnie drasnął. "Starzeje się...?" - zapytałem retorycznie. Na szczęście nie wydałem żadnego odgłosu - analizowałem wszystko w myślach. Nie mniej jednak, całe to zajście mocno mnie zdenerwowało. Gdy zamierzałem ponownie zaatakować, jakiś czarodziej, cisnął w moim kierunku kulę ognia. Nie trafił jednak, gdyż w porę odskoczyłem, a kostka znów dała o sobie znać, jak gdyby prawiąc mi wyrzuty o to, że się nie nie zainteresowałem, w najmniej odpowiednim momencie. Gdyby nie atak trzeciego legionisty, pewnie smażyłbym się teraz razem z nimi. Nie wyszedłem jednak bez szwanku. Części ciała, które były odsłonięte, doznały oparzeń, w gruncie nie tak strasznych, a jednak utrudniających komfortowe poruszanie się, czy samą walkę.

Nagle, poczułem przypływ siły. Ogarnęła mnie dziwna energia. Nie miałem czasu zastanawiać się nad tym, skąd się wzięła. Doskwierał mi ból, ale nie zamierzałem jęczeć i użalać się nad sytuacją. Spojrzałem na trójkę ludzi, którzy przed chwilą mieli paść ofiarą zakrzywionego ostrza. Widok wypływających oczu niezbyt mnie satysfakcjonował. Miałem ich po prostu zabić i tyle. Nie zależało mi na tym, by umierali w męczarniach. Wkurzało mnie jednak to, że drą się i skaczą, jak oszalali, więc postanowiłem zakończyć ich cierpienia. Pierwszy był legionista po lewej. Krzyczał coś o Zarachu, później o Uramie, a potem... a potem stracił głowę. Środkowy też krzyczał wniebogłosy, ale zaraz ucichł, bo... stracił głowę. Trzeci zaś leżał już chyba martwy na ziemi, bo ani się nie darł, ani się nie poruszał. No cóż, mówi się trudno.

Tylko głupiec zostałby na środku bitwy, oczekując kolejnego ognistego pocisku. Postanowiłem się więc ukryć. Nieopodal znalazłem sporej wielkości głaz. Pobiegłem i schowałem się za nim. Obserwowałem całą sytuację, nie tylko na ziemi, ale i na niebie, by być przygotowanym, na kolejny atak, lub samemu zaatakować z zaskoczenia. Podczas biegu, znów odezwała się kostka, a wtórowały jej oparzenia. Ból był jednak znośny, można było się przyzwyczaić. Postanowiłem chwilę się wyciszyć, odsapnąć, nie tracąc jednak czujności. Wciąż wyszukiwałem łatwego celu, by nie nabawić się jakiś większych ran. Ochota na wyrywanie gryfom piór i odcinanie rąk magom przeszła mi, już jakiś czas temu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hyouton
Webmaster


Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:08, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Od tego bólu, który zrodził się przez działanie aury, Zarakhi spadł na ziemie i nie mógł się ruszać. Był sparaliżowany.. Nie mógł pomóc kompanom, tylko patrzeć z dołu jak walczą z czerwonym legionem. Paraliż był tak dotkliwy, że nawet nie mogłem ruszać palcami. Ostatnimi siłami mruczałem pod nosem modły skierowane do Nora. Nie wiadomo co na mnie czychało tego dnia, najprawdopodobniej śmierć..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Czw 19:19, 29 Kwi 2010    Temat postu:

W przeciwieństwie do swych trzech przeciwników, Drish nie stracił głowy. Rozsądnie uczynił, chowając się za skałą. Ziemia, na której przed chwilą stał, eksplodowała pod wpływem kilku ciśniętych kul ognia. Nikogo akurat nie było w pobliżu, taki zmasowany atak na puste miejsce byłby conajmniej zastanawiający – gdyby Drish nie walczył akurat o życie. Ukrytego elfa nikt nie widział, milczący wojownik miał więc sporo czasu na zastanowienie się nad kolejnym posunięciem. Wokół czekało wiele okazji wbicia komuś ostrza w plecy, przeszycia nim szyi, czy innego wrażliwego miejsca legionisty… wystarczyło podejść…

***

Pragnienia się spełniają. Czy to dzięki nowemu młotowi, wrodzonej trollowej sile, czy też aurze Zarakhiego, Ugrukowi udało się nie tylko trafić „środkowego” przeciwnika. Rekrut został naprawdę potężnie uderzony i odrzucony na pół metra do tyłu. Wynik był łatwy do przewidzenia: ciężka kolczuga przygniotła do spalonej ognistymi kulami ziemi, a dzieła dopełniły mechanizmy Ostrza rozpadającego się wpół po ataku gigantycznego demona. Naramiennik, coś, co było pyskiem Ostrza i jeszcze kilka innych, niezidentyfikowanych części przeszyło pierś i twarz bezradnego żołnierza. Krew sączyła się leniwie z oczu, ust i uszu człowieka, powolutku, zmuszając go do przeżyć głębszych od Rzeki Dusz czy ostrzy przebijających go na wylot i przygważdżających go do ziemi.
Dwa perfekcyjne cięcia przeszyłyby twardą jak księżycowe srebro, acz znacznie cięższą skórę trolla. Ugruk stracił koncentrację, a teraz jego zbroja była rozpruta. Sam nie wiedział, jak to się stało, ale zadowolenie w oczach dwóch ludzi stojących obok chyba naprowadziło go na odpowiedni trop…

***

Zarakhi upadł twarzą w błoto. Aura szybko się wyczerpała, ale Nor szeptał swe mroczne słowa. Rozchodziły się niewidocznymi żyłami po całym ciele elfa. Jak ulewna noc bez księżyca i gwiazd, zasnuta burzowymi chmurami, a mimo tego nierozświetlana błyskami gromów, gniewem bogów – tak czarna była krew, jaką Nor obdarował swego podopiecznego, przedstawiciela rasy najpiękniejszej, a zarazem najbardziej zabójczej…
Coś w głowie znów eksplodowało. Przyjemny cień na ułamek sekundy zasnuł jego ciało. Wszystko wydało się takie odległe, pole bitwy ucichło, jakby żołnierze bali się szczęknąć zębami, o mieczach, włóczniach i zbrojach oraz gardłowych okrzykach nie wspominając…
To koniec, Tal Ach doskonale o tym wiedział.
Dlaczego śmierć nie chciała wziąć go w swe objęcia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin