Forum SpellForce
Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagrożenie świtu - rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fenris
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się wziąłeś?

PostWysłany: Pią 15:25, 16 Kwi 2010    Temat postu:

"Laska maga ma na czubku gałkę" ach to jedna z moich ulubionych piosenek. Co ja tu miałem zrobić? A no tak wysprzątać podłogę. Po kilkudziesięciu kradzieżach na sprzątacza opanowałem ten zawód do perfekcji. Nie ma lepszego sprzątacza w EO niż Fenris, a wszystkie damy chwalą go za jego nieprzebraną zręczność w wymachiwaniu miotłą i innymi takimi. Cholercia nie ma tu miotły...

Dzień pomywacza, Fenris Cossaid i jego szmata:
"Z nieprzebraną energią krzesła zostały szybko i cichutko ustawione na stole. A Fenris już zaczął wymachiwać szmatą w te i w tamte z południowego zachodu na północny wschód czyniąc ruchy jak najbardziej szybkie. Nieocenioną pomocą okazała się być woda, którą Fenris użył dopiero po 10 sek tarcia suchym ręcznikiem o podłogę. Upewniwszy się, że zapał do pracy już nie zamąci mu głowy przystąpił do skuteczniejszej metody mycia. W mig wszystko lśniło(nawet ten przeklęty dębowy stół), a Fenris zadowolony z pracy uśmiechnął się kodując w pamięci miejsca gdzie może być schowana biżuteria czy inne kosztowności. Zmęczony pomywacz ustawił wszystkie krzesła w odpowiednim porządku."

Dokańczając nucenie Laski maga, wreszcie skończyłem moją żmudną pracę. Są tu dwie kobiety jedna w izdebce druga dość blisko. Ona chyba szykuję mundur dla jakiegoś rycerza świtu o ile dobrze zapamiętałem. Czy to oznacza, że okradając ją sam bym sobie zaszkodził? Dręczące sumienie postanowiłem zamknąć mocno w klatce i klucz wrzucić do kieszonki. Decyzji jeszcze nie podjąłem. Spróbuję ich lekko wypytać, a potem zdecyduję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Wójt


Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd

PostWysłany: Pią 16:12, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Aileen z obrzydzeniem spojrzała na amulet w wyciągniętej ręce barbarzyńcy.
- Głupcze, myślisz że przekupstwem zdołasz mnie przekonać? - rzekła chłodno. - Nawet nie wiesz co trzymasz w ręku. Noszenie amuletu otrzymanego od barbarzyńcy, TAKIEGO amuletu, to hańba, lecz jeszcze większą hańbą jest wydanie towarzysza. Prędzej ognie Shal'dun zgasną, niż ja to uczynię. Idź precz, psie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tallos
Administrator


Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: What?

PostWysłany: Pią 17:21, 16 Kwi 2010    Temat postu:

"Kobieta szyje jakiś mundur. Ciekawe czy to dla Fenrisa czy dla jakiegoś rycerza zakonu? To wszystko jest nie na moją głowę..."

Podrapałem się po mojej łepetynie, bo nie wiedziałem czy wejść. Jeżeli wejdę i okaże się, że ktoś wziął Fenrisa przez pomyłkę to pewnie mnie wezmą za jego brata ciotecznego. A jeżeli nie wejdę nigdy nie dowiem się czy on ma rodzinę. Rozważyłem wszystkie konsekwencje jakie mogły by z tego wyjść i oczywiście wyszło mi, że...

"Wejdę tam! Przecież mi nic nie zrobią, i dowiem się raz na zawsze czy ten zamaskowany człowieczek coś kryję przede mną."

Upewniłem się, że nikt mnie nie obserwuje i wszedłem. Ujrzałem tam do razu Fenrisa, który nucił jakąś pieśń.
- Eee? - tylko to mi się udało z siebie wydać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tallos dnia Pią 17:39, 16 Kwi 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Pią 19:23, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Schody prowadzące na górę zaskrzypiały. Po chwili pojawiła się na nich kobieta, żona strażnika, a co za tym idzie – panią Cossaida. Ku zgrozie Fenrisa, który właśnie uwolnił jadalnię od najmniejszej drobinki kurzu, w drugich drzwiach pojawił się jego elf-towarzysz, Tallos.
- Dzień dobry, Cossaidzie – powiedziała krawcowa. Następnie przeniosła spojrzenie na elfa. – Witaj, przedstawicielu Wyższej Rasy. To niemiłe nachodzić ludzi bez zapukania w drzwi – mówiła spokojnie, jej głos wskazywał na uprzejmość. – Czym mogę służyć, elfie? Czyżbyś chciał zamówić strój u mnie?
Obejrzała Tallosa, zapewne szacując jego wymiary. Jej wzrok powrócił do służącego, stojącego do niej tyłem.
- Cossaidzie, przynieś proszę coś do jedzenia i pica dla mnie oraz naszego gościa. Powiedz też córce, by nie hałasowała zbytnio. – Ponownie zwróciła się do Tallosa. – Proszę siadać, panie. – Wskazała jedno z krzeseł świeżo wypucowanych przez Fenrisa.

***

Ramiona Valino zatrzęsły się od powstrzymywanego chichotu.
- Przecież mówiłem, że nie chcę cię przekupić. - Mimo wszelkich wysiłków, bandyta uśmiechnął się. – Faktycznie, nie wiem, jaką wartość ma ten amulet, ani co on sobą reprezentuje. Widzisz, córko Elen, nieco inaczej postrzegamy hańbę. Dla trolla powodem do dumy jest ilość zabitych istot. Mroczne elfy hańbią swój honor, gdy poczują cokolwiek pozytywnego do „Wyznawcy światła”, jak to nas nazywają. Krasnolud nie może znieść opuszczenia pola bitwy, elfka nie kala natury, a ork… orkowie chyba nie mają honoru. Nie chcę, byś mi go wydała. Niech on sam zdecyduje, czy się ze mną spotkać. Tak czy siak, do naszego spotkania musi dojść prędzej czy później. Dlaczego nie zwołasz swojej drużyny i nie zabijecie nas, jak zamierzacie? Chcesz tu tak leżeć i czekać, aż spici barbarzyńcy cię skrzywdzą?
Przywódca podżegaczy wstał. Wolnym krokiem skierował się ku wyjściu z namiotu. W połowie drogi odwrócił głowę i rzucił:
- Gdybyś się zdecydowała, bądź była spragniona, głodna, czy cokolwiek innego, wołaj. Zadbam o twoje potrzeby. Jesteś w końcu jeńcem
I wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fenris
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się wziąłeś?

PostWysłany: Pią 19:51, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Dramatyczne spojrzenie przeszyło biednego Tallosa. Nadawca dramatycznego spojrzenia Fenris [czyli ja] chyba popełnił mały błąd. Czyżby ten zamaskowany zbok mnie śledził aż do tego domu aby mnie upokorzyć i wykorzystać. Nie to niemożliwe patrząc na jego buźkę można wywnioskować, że do tego zdolny by nie był dramatyczne spojrzenie znów przeszyło na wskroś biednego Tallosa Chyba?
Postanowiłem dalej udawać dobrą minę do złej gry, szybko stanąłem na baczność. Wyprostowałem się.
- Tak jest szefowo!
Ruszyłem szybko aby wykonać moją pracę. Dziwne gdyż zauważyłem, że czas upływa chyba szybciej niż zwykle. Szybko stanąłem na wysokości zadania i zawołałem i cicho otworzyłem drzwi do pokoju Eily.
- Mama prosiła abyś nie hałasowała, jeśli chcesz to możesz mi pomóc znaleźć coś do jedzenia mamy gościa.
Powiedziałem uprzejmie z wielkim promiennym bananem na japie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fenris dnia Pią 19:52, 16 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Wójt


Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd

PostWysłany: Pią 19:54, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Głupie, zawszone ścierwo... MOJĄ drużynę? Drużyna teraz pewnie zadowolona trąbi piwo w karczmie, albo szuka kłopotów w mieście. Podżegaczami zainteresują się później. Nie wiadomo, czy w owym czasie będę w jednym kawałku.
Svavirze, na diabła, kim ty jesteś?

Gdzieś z oddali usłyszała pohukiwanie sowy, ale może tylko jej się wydawało? Pomagając sobie związanymi rękoma, zębami odpięła broszę, przytrzymującą płaszcz na swoim miejscu. Broszkę dostała od pewnej wieszczki z Eloni. Umiejętnie manipulując dłońmi wbijała igłę w pojedyncze włókienka sznura, rozrywając je. Wcześniej otworzyła jedną z kieszeni na pasie, by mogła szybko ją ukryć.
Robota głupiego, ale lepsze to niż nic - rzekła w myślach, zrezygnowana


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tallos
Administrator


Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: What?

PostWysłany: Pią 20:15, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Przestraszyłem się spojrzenia jakie rzucił do mnie Fenris. Wyrażało radość, a zarazem gniew, no dobra tylko gniew. Usiadłem jak najdalej od zamaskowanego, bo nie wiedziałem co jeszcze znaczy to spojrzenie.
- Ah, niestety na szatę mi nie starczy droga pani! Przyszedłem tylko odwiedzić mojego starego przyjaciela Fen..Cossaida. - zwróciłem się do niebrzydkiej szwaczki. Jak na na swoją rasę wyglądała dość bjutifulowo.

Ciekawe co na to nasz zapracowany Cossaid? Zdziwi się czy nie?

Gdy to pomyślałem nie mogłem się powstrzymać od cichego śmiechu. Bardzo mnie ciekawiło co powie mi Fenris o swojej polsatowej rodzince.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mayor
Łupieżca tematów


Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:34, 16 Kwi 2010    Temat postu:

- No więc, jak już Rohen powiedział, jestem Gregor... miło mi poznać... prawda...
Gregor podał rękę krasnoludowi, mając nadzieję jednocześnie, że nie będzie to nietaktem i niejaki Yngwi odczyta to jako gest pojednawczy.
Krasnolud nie zawiódł jego nadziei i uścisnął rękę Gregora.
- Miło poznać – rzekł. – Więc to ty będziesz nami dowodzić? – dodał, przyglądając się mu z większą niż przedtem uwagą. Gregor wyglądał na człowieka, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi.
de Mayor był przekonany że to żart.
- Ja? Przywódcą? W życiu czło... (zdał sobie sprawę, że to nie człowiek) znaczy się, ja nie mam zamiaru zostawać przywódcą... byłbym raczej za demokracją. - dodał, mając nadzieję, że krasnolud porzuci swój zamysł.
- Przywódcą może być tylko jeden... Lub jedna – dodał patrząc na elfkę. – Fakt, niektóre decyzje możemy podejmować wspólnie, jednakże tylko jedna osoba może dowodzić. Jeżeli będzie inaczej, pojawią się problemy.
Gregor zaczął gorączkowo myśleć.
- Jeden przywódca... ja się nie nadaję... Może ten krasnolud się zgodzi...
- A może to Ty nim zostaniesz? - zapytał po krótkiej chwili Gregor
- Wielki to zaszczyt, jednak niegodny mej parszywej rzyci... – odparł krasnolud - Marny byłby ze mnie dowódca, mości Gregorze – rzekł po chwili. – Nie chcę, aby ktoś narzekał na moje rządy. - dodał
- Mojej rzyci tymbardziej - dodał Gregor, po czym obejrzał się na drowa i lodową elfkę.
- A co myślisz o nich Yn... gwi... ? - rzekł wymawiając z trudem imię kasnoluda
-Nie wyglądają na doświadczonych, choć kto wie, mogę się mylić...- odparł Yngwi. – Najlepiej niech coś o sobie powiedzą i wypowiedzą się w sprawie dowodzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Wto 13:39, 20 Kwi 2010    Temat postu:

Gdy towarzysze nic mu nie odpowiedzieli Brazar zrozumiał, że mają go w nosie. Jakoś specjalnie go to nie dotknęło. Coś wewnątrz niego mówiło mu, że kiedyś lubił być sam w ciszy i spokoju, a towarzystwo było dla niego miłe tylko wtedy gdy było inteligentne. Nie pozostało mu więc nic innego jak odwrócić się na pięcie, co też uczynił na tyle sprawnie na ile pozwalało mu przejście przez wrota Śmierci. Następnie rozejrzał się po okolicy. Wypadało poznać otaczający go w tym momencie fragment świata i zapoznać z jego zaletami oraz wadami. Rozglądał się starając wyłapać jak najwięcej elementów, ale w pierwszej kolejności coś na czym będzie mógł siąść i z wygodnej odległości poobserwować tą farsę, która w tym momencie rozgrywała się dookoła jego skromnej osoby. Gdy już zlokalizował takie miejsce udał się tam rytmicznie postukując swoim kosturem. Był sprawnym czło... mrocznym elfem i nie musiał się na nim opierać. To pozwalało mu bardziej miarowo i niefrasobliwie wybijać rytm swoją laską na podłożu. Następnie, jeśli niczemu z poprzednich czynności nic nie zaszkodziło rozsiadł się wygodnie, kontynuując obserwacje świata, jak i swoich towarzyszy, będąc szczerym, niedoli. Pozwolił sobie przywołać na twarz ironiczny uśmiech, który wydawał mu się jak najbardziej na miejscu w czasie obserwacji tego co się działo wokół niego. Teraz był, przynajmniej we własnym mniemaniu "poza" tym wszystkim, co bardzo go radowało.
Powrót do góry
Ari
Arinistrator


Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekła, a skąd?

PostWysłany: Sob 12:16, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Krawcowa wybałuszyła oczy ze zdziwienia.
- To Cossaid ma przyjaciół!? – Błękitne oczy szybko powróciły do naturalnego wyglądu. Delikatna, trójkątna twarz kobiety nabrała lekkiego rumieńca, upodabniając się do włosów koloru rudego. Egzotyczna uroda i nietypowy zestaw genów spotęgowane były cerą nieco ciemniejszą, niż przeciętne. – Ehm, przepraszam. Po prostu nigdy nic mi nie mówił, tymbardziej o przedstawicielach szlachetnych ras. W takim razie poproszę go tutaj i nie będę wam przeszkadzać.
Wstała. Udała się za Fenrisem, wychodzącym właśnie z izby, zapewne należącej do jego córki.
- Cossaidzie – powiedziała cicho, zapominając o perfekcyjnym słuchu elfa – czy znasz tego mężczyznę?
Kobaltowe tęczówki wwierciły się prosto w źrenice Fenrisa.
- Chwila… ty nie jesteś moim służącym...

***

Aileen ze zdziwieniem wymieszanym z ukłuciem radości zauważyła, że grube sznury powoli ustępują zwykłej broszce. Nitka za nitką więzy stawały się coraz cieńsze, ale do ostatecznego wyzwolenia potrzebowała wiele, wiele czasu. Pytanie tylko, gdzie ukryli jej łuk?

***

W czasie, gdy człowiek rozmawiał z krasnoludem, a mroczny elf rozmyślał, Nashera tańczyła wśród zielonych i brunatnych (głównie tych drugich) roślin. Raz po raz zobaczyła w trawie niewielkie zwierzątko, co jeszcze bardziej wzmagało jej radość.
Niektórych zwierzątek wolałaby jednak nie widzieć. Ani słyszeć.
Mimo euforii zmysły Nashery pozostawały czujne, jak to u elfki. Jej uwadze nie umknęły najdrobniejsze szelesty trawy (choć w rodzinnych stronach o trawie mowy nie było), a mimo braku wiatru, trawa w pobliżu kołysała się i szumiała, jak potrącana leniwym wiatrem, lub deptana.
Choć Nashera nie chciała, by mgliste wizje zasadzki dostały się przed jej oczy, tak się stało. Coś się na nich czaiło, starało się otoczyć ze wszystkich stron. Te cosie miały więcej niż dwa odnóża, tego była pewna. Nic więcej na razie nie dostrzegła w wysokiej trawie Godmarchii.
Wiedziała tylko jedno. Coś się święciło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ari dnia Sob 12:28, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chalkedra
Skrytopisarz


Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:12, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Z moim nastrojem, jakże wesołym, przypominającym trel słowika, dreptałam wolno w kierunku lasu, bacznie obserwując wszelkie życie otaczające mnie. Bujne, wysokie trawy muskały końcówkami wierzch mojej dłoni pobudzając nerwy. Było to miłe uczucie. Czułam, że mogłabym się zlać w jedno z całą naturą. Słyszałam jakieś rozmowy dobiegające do mnie zza pleców - krasnoluda i człowieka oraz... podejrzane dźwięki docierające z różnych stron. Zatrzymałam się, aby bardziej skoncentrować się na nasłuchiwaniu. Przez chwilę nic nie słyszałam, ale nagle pożądany dźwięk usłyszałam z tyłu. Obróciłam się raptownie, aby zbadać sytuację. W trawie nic nie dostrzegłam, ale mój wzrok powędrował do monumentu. Człowiek i krasnolud stali w tym samym miejscu co wcześniej, wymieniali uściski i o czymś rozmawiali. Mroczny elf odszedł kilka kroków dalej i siedział z miną 'cwaniaka' na jakimś pieńku. Widząc przedstawiciela ciemnej rasy, coś w środku się we mnie obruszyło i zbuntowało. Z nadchodzących rozmyślań, na temat komunikowania się z "mroczniakiem' szybko wybił mnie ów prześladujący dźwięk. Rozglądałam się spokojnie skupiając wszelkie komórki ciała na zlokalizowaniu źródła odgłosów. Lecz co najdziwniejsze, tych źródeł było kilka i można rzec, że skupiały się na naszej czwórce. Wywnioskowałam za to szybko, że to były istoty posiadające więcej odnóż niż my.

"Przyroda tutaj potrafi być bardzo uspokajająca, ale i jednocześnie pobudzająca. Mam nadzieję, że to, co nas właśnie obserwuje, robi to jedynie ze względów poznawczych, ale tylko zewnętrznych, a nie smakowych..."

Spokojnie czekałam na dalszy rozwój zdarzeń, co ma być, to będzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aileen
Wójt


Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd

PostWysłany: Sob 20:45, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Z początku bezsensowne działania, mające na celu głównie zabicie czasu okazały się nadzwyczaj efektywne. O ile można efektywnością nazwać stosunkowo powolne zmniejszanie się grubości sznurów. W elfkę wstąpiła nowa nadzieja, może uda jej się wydostać stąd o własnych siłach. Poczęła więc dalej gmerać w włóknach liny igłą.
Jednocześnie, zaczęła rozmyślać o możliwym położeniu jej łuku. Była to bardzo cenna broń, więc Aileen zależało na odzyskaniu jej. W obecnych czasach, bardzo trudno o tego typu oręż.
Aileen pozostawała czujna. Jeszcze tylko brakowało, by zbiry przyłapały ją na próbie ucieczki. Słuchała uważnie odgłosów dochodzących zza ścian namiotu, by w razie czego ukryć broszę i naderwane więzy. Jednocześnie, miała nadzieję, że wspomną coś o tym, gdzie mają "zbrojownię".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sargon
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:44, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Jednak walka z barbarzyńcą nie była dobrym pomysłem, na szczęście, dał on mi propozycję nie do odrzucenia - ugodę. Wycieńczony walką i zraniony, nie miałem innego wyboru, jak ją przyjąć.
Uff... zgadzam się na tą ugodę... - popatrzyłem na wojownika jednocześnie z uśmiechem i lekkim zdenerwowaniem... to drugie po chwili mi przeszło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fenris
Zbrojny w klawiaturę


Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: się wziąłeś?

PostWysłany: Czw 13:40, 29 Kwi 2010    Temat postu:

Dramatyczne spojrzenie omiotło niebieskie oczy szefowej. Biedny ja zacząłem się zastanawiać co tu począć? Od razu zaczęły napływać tysiące myśli. Można się domyślić, że większość myśli została wyrzucano za burtę i przygnieciona 4 tonową kotwicą. Parę jednak zostało i sam majtek pokładowy kaptain Fenris wybrał to jedną jedyną z dużymi zaletami i z większym bezpieczeństwem.
- Jakże to nie, jestem w zakonie świtu i według kodeksu cnót i moralności rozdział 3 werset 34: Usłużnie służ bliźniemu swemu jakobyś chciał aby to tobie służono, ale bacz, że nie służono by Ci, bo ty żeś jest sługą". Mój przyjaciel Tallos też jest pokornym sługą, ale ma do wypełnienia pewną misję i pewnie potrzebuje mnie do pomocy. Czy moglibyśmy dostać krztynę wody za fatygę?
Wypowiedziałem swoją kwestię. Uch było ciężko teraz mieć tylko nadzieję, że to zadziała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tallos
Administrator


Dołączył: 22 Maj 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: What?

PostWysłany: Czw 20:05, 29 Kwi 2010    Temat postu:

"Ta kobieta jest piękna, błękitne oczy...zaraz! Co ja robię?! Przecież nie przyszedłem tu po to, aby podziwiać tą kobietę tylko dowiedzieć się kilka ciekawych rzeczy o Fenrisie"

Kiedy kobieta odeszła, uświadomiłem sobie kilka faktów. Nasz tajemniczy Cossaid nie miał żony (przynajmniej nie była w pobliżu), bo krawcowa odnosiła się do niego z wyższością i mu rozkazywała. Fenris nie ma córki, ona raczej traktuje go jak przyjaciela najpewniej jej matką jest ta ta niebrzydka kobieta. Ale po co tu przyszedł? Może kiedyś tu pracował i postanowił jednak opuścić po cichu zakon świtu, aby sprzątać w tym domu dla talerza zupy i garści pieniędzy? Po chwili moja gra z myślami została niechybnie przerwana przez kobiecy głos. Wyrażał on zdziwienie był skierowany najpewniej do Fenrisa (wcześniej kątem oka zobaczyłem, że krawcowa udała się w jego kierunku). Następnie usłyszałem jedno z kłamliwych przykazań. Zamaskowany tłumaczył, że jest sługą zakonu i on bodajże przyszedł tu, aby pomóc "bliżniemu w potrzebie".

"Hm... ciekawe co na to powie jego pani?"

Jednak Fenris nie skończył jeszcze swojej kwestii; powiedział kobiecie, że jestem sługą zakonu i zapewne wysłano mnie tu po niego. Cóż, trzeba była przyznać, że Cossaid był mistrzem w kłamstwach bo wychodziło mu to świetnie. Nie mogłem już wytrzymać na miejscu, więc wstałem i udałem się tam gdzie dochodziły głosy. Postanowiłem pomóc Fenrisowi w jego kłamstwach, żeby czasem nie wpadł w jakieś bagno z, którego trzeba byłoby go wyciągać godzinami pfu! Nawet latami.
- Droga pani, właśnie chciałem powiedzieć, że ten oto Cossaid nie jest tym za kogo pani go ma, on tylko wykonywał obowiązki zakonu, ale mimo to cieszę się, że pomógł.

"Mam nadzieję, że ona w to uwierzy!"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tallos dnia Sob 14:42, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum SpellForce Strona Główna -> Gawędy Ariego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 11 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin